W końcu sprzedaż może prowadzić właściwie każdy, co generuje znaczące ryzyko związane z pojawianiem się na portalach nielegalnych, wadliwych lub niebezpiecznych przedmiotów. A to z kolei wymaga działań ze strony platform marketplace w celu zabezpieczenia zarówno kupujących, jak i sprzedających.

Regulaminy – fikcja czy rzeczywisty wpływ?

Każdy sklep internetowy ma swój regulamin. Jako konsumenci, często nawet go nie czytamy, tylko “przeklikujemy” kilka zgód celem jak najszybszego dokonania zakupu. Wtedy pozostaje nam już tylko czekać na dostawę zamówionego produktu. Podobnie na każdej platformie marketplace czeka regulamin do zaakceptowania przed rozpoczęciem zakupów czy sprzedaży. Można w nim znaleźć między innymi rubrykę dotyczącą tego, jakie produkty wolno, a jakich nie wolno wystawiać.

Przykładowo, Allegro zabrania sprzedaży baz danych, dekoderów czy kart gwarancyjnych – ale lista jest znacznie dłuższa. Z kolei na Vinted nie wolno wystawiać przedmiotów niezgodnych z wizją samej platformy – na przykład futer zwierząt czy sprzętu sportowego dla dorosłych. Gigant marketplace – Amazon – zabrania sprzedaży samochodów, używanych kosmetyków i produktów przeznaczonych do celowego blokowania, zagłuszania lub zakłócania licencjonowanej lub autoryzowanej komunikacji radiowej.

Większość platform ma jednak kilka punktów wspólnych – najczęściej są to alkohol, broń palna, narkotyki i oczywiście nieoryginalne produkty – tzw. “podróbki”. Nierzadko lista zakazanych przedmiotów różni się w zależności od rynku.  

Zadziwiające naruszenia

Jest to jednak tylko teoria – mimo obostrzeń, na platformach typu marketplace ciągle pojawiają się przedmioty, których sprzedaż jest zakazana nie tylko regulaminem danej platformy, ale nierzadko również prawem. Przykładowo, na początku lutego bieżącego roku eBay zgodził się zapłacić 59 milionów dolarów kary za ułatwianie sprzedaży sprzętu umożliwiającego produkcję narkotyków – konkretnie prasek do tabletek i maszyn do kapsułkowania. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że setki klientów eBay, którzy zakupili wspomniane produkty, równocześnie nabyli podrabiane formy, stemple i barwniki do produkcji fałszywych pigułek farmaceutycznych. Według Amerykańskiego Centrum Kontroli Chorób w 2022 roku doszło do 110 000 zgonów spowodowanych przedawkowaniem narkotyków, a większość z nich była związana z fentanylem i innymi syntetycznymi opioidami. 

Innym przykład rażącego naruszenia prawa pochodzi ze strony internetowej Ogłaszamy24. Już w 2018 roku portal WP.pl zwrócił uwagę na szokujące ogłoszenia pojawiające się na portalu, między innymi oferty sprzedaży “lewego” prawa jazdy czy dowodu osobistego. Najbardziej zaskakuje fakt, że na platformie wciąż dostępne są tego typu ogłoszenia. Tym razem sprzedawcy poszli jednak o krok dalej. Za pomocą kilku kliknięć można bowiem zakupić narkotyki i leki bez recepty.

Warto wspomnieć też o niedawnej aferze Allegro i Empiku, nagłośnionej przez Fundację Zakres. Chodzi o poduszki z wizerunkiem Stepana Bandery, które można było kupić na stronach sklepów. Według Empiku “wspomniany produkt oferowany był przez Sprzedawcę zewnętrznego, który wystawia swoje produkty na Empik.com w modelu marketplace”. Czy w takim razie platformy ponoszą odpowiedzialność za umożliwienie sprzedaży tego typu produktów?

Co mówi prawo?

Prawo reguluje tę kwestię następująco: zgodnie art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną – “nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych.”

Dodatkowo, od 17 lutego tego roku obowiązuje unijny akt o usługach cyfrowych (org. Digital Services Act – DSA). Celem tej regulacji jest poprawa bezpieczeństwa użytkowników oraz usprawnienie walki z nielegalnymi treściami w sieci. Akt nakazuje usługodawcom wdrożyć mechanizmy umożliwiające dowolnej osobie lub dowolnemu podmiotowi zgłoszenie obecności w świadczonej usłudze określonych informacji, które dana osoba lub dany podmiot uważają za nielegalne treści. Co więcej, dostawcy usług hostingowych są zobowiązani do rozpatrywania wszystkich zgłoszeń oraz podejmowania decyzji w odniesieniu do informacji, których dotyczą zgłoszenia. Systemy raportowania przedmiotów przez użytkowników zostały wprowadzone na niektóre z platform marketplace już wcześniej, ale od lutego są one obowiązkowe.

Jednym ze sposobów walki z pojawiającymi się nielegalnymi przedmiotami są systemy automatycznego monitoringu treści. Są one wykorzystywane między innymi do wykrywania ogłoszeń sprzedaży podróbek. Przykładowo, Vinted używa narzędzi do identyfikacji nieoryginalnych przedmiotów. Nie zawsze działają one bezbłędnie, a Vinted w odpowiedzi na skargi zarówno sprzedających, jak i kupujących wprowadził dodatkowo płatną usługę weryfikacji przedmiotów. Przed wysłaniem do kupującego, dany produkt trafia do centrum weryfikacji, gdzie jest sprawdzany przez ekspertów. Jeśli przejdzie proces pozytywnie, zostaje przesłany do kupującego. W przeciwnym wypadku, kupujący otrzyma pełny zwrot kosztów, a przedmiot zostanie wysłany do sprzedającego z całkowitym zakazem jego ponownego wystawienia. Czy taka forma ochrony konsumenta okaże się skuteczna? Czas pokaże.

Odpowiedzialność za produkty na platformach e-commerce to obszar, który wymaga ciągłego udoskonalania. Weryfikacja sprzedawców, monitoring treści i edukacja konsumentów stanowią kompleksowy zestaw narzędzi w walce z ryzykiem i nadużyciami. Jednak tym, co jest kluczowe w celu utrzymania bezpiecznego środowiska na platformach typu marketplace jest współpraca pomiędzy portalami a użytkownikami.