Grupa robocza przy Ministerstwie Infrastruktury przedstawiła nowy projekt ustawy o transporcie drogowym, który ma zablokować działalność Ubera w Polsce. Wspomniana grupa składa się wyłącznie z taksówkarzy, którym nie w smak jest ciągły wzrost popularności aplikacji – donosi Rzeczpospolita.

Uber działa w 7 polskich miastach i do tej pory korzysta z niego około 300 tysięcy pasażerów i kilka tysięcy kierowców. Firma posiada opinię jednej z najdynamiczniej rozwijających się na całym świecie. Ostatnio pisaliśmy o współpracy z Volvo, dzięki której planują opracować samochody nowej generacji.

Nie masz kasy, nie pojedziesz

I nie chodzi tutaj wcale o gotówkę bądź środki na koncie. Chodzi natomiast o kasę fiskalną. W myśl nowych przepisów nielegalne ma być przewożenie pasażerów pojazdami, które nie są wyposażone właśnie w kasę fiskalną lub taksometr. Dodatkowo kierowcy korzystający z Ubera musieliby zdobyć taką samą licencję jak tą, którą posiadają taksówkarze.

Nowelizacja ustawy wprowadza również funkcję pośrednika, który korzysta z aplikacji i funkcji teleinformatycznych. Taki pośrednik, którym oczywiście w tym przypadku ma być Uber również potrzebowałby licencji.

-Za pośrednika będzie mógł zostać uznany też informatyk, który przygotuje na zlecenie program umożliwiający kojarzenie kierowców i pasażerów – tłumaczy. I dodaje, że projekt zmiany ustawy może być przedmiotem jedynie wstępnej analizy prawnej, gdyż nie spełnia wymogów procesu legislacyjnego. – Na ten moment jest to więc zbiór propozycji rozwiązań przygotowanych przez grupę osób – komentuje dla Rzeczpospolitej adwokat z Kancelarii Adwokackiej Michał Pomorski – Michał Pomorski.

Mandaty i kurierzy

W myśl nowych przepisów kierowcy niestosujący się do regulacji, mają płacić kary rzędu 10 tysięcy złotych. Mandat ma być nakładany ze skutkiem natychmiastowym, a kontroler pobierałby od razu kaucje. Wykonywanie zawodu bez licencji skutkowałoby skargą do Urzędu Komunikacji Elektronicznej, na mocy której zablokowane miałyby zostać numery telefonów i komputery oskarżonych. Grozić ma także odholowanie auta.

Opisywane zmiany mogą również uderzyć w kurierów. Zgodnie z informacjami Rzeczypospolitej nakładają one obowiązek posiadania licencji „przy przewozie rzeczy”, co oczywiście ma swój skutek również przy rozwożeniu paczek.

Czy jest się czego obawiać?

Po przedstawieniu suchych faktów, można wziąć głęboki wdech i odetchnąć, żeby na spokojnie zastanowić się czy wprowadzenie takich przepisów jest w ogóle możliwe.

Z punktu widzenia prawnego nie ma żadnych podstaw do blokowania działalności Ubera. Firma nie łamie prawa i oferuje konkurencyjne usługi po korzystnych cenach. Nie ma żadnych przeciwwskazań do działalności aplikacji w Polsce, poza sprzeciwem środowiska taksówkarzy.

Korzystna dla Ubera jest również opinia Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z maja bieżącego roku. Według UOKIK-u Uber nie jest nieuczciwą konkurencją dla firm taksówkarskich, gdyż nikt nie broni im stworzenia własnej aplikacji do zamawiania transportu.

Przeciwko zmianom przemawia również postać Anny Streżyńskiej, minister cyfryzacji, sprawującej kontrolę nad UKE. Jest ona znana jako entuzjastka tak zwanej sharing economy, która cieszy się coraz większą popularnością na świecie. Sharing economy to po prostu współdzielenie, na przykład mieszkań, czy tak jak w przypadku Ubera – samochodów.

Jeżeli nowelizacja ustawy o transporcie drogowym weszłaby w życie, byłby to koniec Ubera nad Wisłą. Na razie jednak nie można być pewnym czy naciski taksówkarzy wystarczą, aby zablokować rozwój światowego potentata w naszym kraju.

/RT