Nazwa Match Group zapewne nic nie mówi przeciętnemu zjadaczowi chleba, ale już marki Tinder czy Hinge to ultra popularne aplikacje randkowe czy też „tworzące połączenia i relacje międzyludzkie”, które są nie tylko bardzo rozpoznawalne, ale dla wielu wręcz stanowią ważny element życia.

Match Group jest notowane na Nasdaq – spółka wyceniana jest na skromne 37 mld USD. W ostatnim roku kurs jej akcji wzrósł o ok. 40%. Jest to zatem jeden z tych biznesów, który rośnie mimo (a może nawet dzięki) pandemii.

Dystansowanie społeczne, konieczność odbywania kwarantanny, brak rozrywek – to wszystko sprawiło, że aplikacje randkowe zyskały na popularności – trudno bowiem bez nich nawiązywać relacje, gdy nie można wyjść z domu albo po prostu nie ma dokąd iść. Ostatni rok wiele zmienił na tylu poziomach, że socjolodzy i psycholodzy będą mieli materiałów badawczych na lata. Przykład? Aż 40% istniejących małżeństw w USA poznało się w sieci – tak wynika z danych Uniwersytetu Stanforda.

Nasze marki osiągają znakomite wyniki finansowe

Z raportu Match Group wynika, że spółka odnotowała 23% wzrost przychodów do 668 mln USD. Dochód operacyjny wyniósł 189 mln USD, co oznacza 38% wzrost w odniesieniu do analogicznego okresu rok temu. Liczba subskrybentów (użytkowników, którzy płacą) zwiększyła się o 12% do 11,1 mln wobec 9,9 mln rok temu. Na jednym użytkowniku spółka „zarabia” ok. 64 centów.

W liście do akcjonariuszy zarząd Match Group nie pozostawia złudzeń, że spodziewa się lata miłości. Wraz z rosnącą liczbą zaszczepionych osób oraz luzowaniem obostrzeń, aplikacje randkowe mają osiągnąć szczyt popularności (obecnie z samego Tindera korzysta ok. 60 mln ludzi na całym świecie), ale też i przychody.

W II kwartale przychody mają znaleźć się w przedziale między 680 mln USD a 690 mln USD. „Nasze marki osiągają znakomite wyniki finansowe” – czytamy w liście. Ale Match Group wyraźnie istotne są nie tylko same przychody, ale też kwestie bezpieczeństwa użytkowników. W tym roku firma zamierza przeznaczyć 100 mln USD na produkty, technologie i działania moderacyjne, które wiążą się z zaufaniem i bezpieczeństwem. 

Więcej na temat modelu biznesowego Tindera można przeczytać tutaj. A dlaczego jest to temat na Fintek? Otóż dlatego, że Tinder to przykład  biznesu mocno zainteresowanego usługami z zakresu open bankingu – nie tylko pobierania opłat, ale też weryfikujących, czy użytkownik faktycznie jest tym za kogo się podaje i … czy spełni/a oczekiwania materialne/zawodowe. No cóż, usługi fintech od lat pozycjonują się na przekonaniu, że umożliwiają lepsze dopasowanie do potrzeb użytkownika – Tinder traktuje te deklaracje bardzo poważnie.