Od paru dni zastanawiam się, co jest z nami nie tak. Czy jesteśmy hipokrytami? Nie zauważamy tego, że zmierzamy ku przepaści. Smog w Warszawie jest chyba tego koronnym dowodem. Coraz częściej łapię się na tym, że przeglądając różne sieci społecznościowe i trafiając na obrazy lub filmy video ukazujące cierpienie zwierząt, zaśmiecenie mórz i oceanów, wycinanie puszczy lub inne ekstensywne przykłady działalności człowieka, w zasadzie robię to beznamiętnie.

Jednak zacząłem też zwracać uwagę na pewne sprawy, które do tej pory ignorowałem w życiu codziennym. Prosty przykład: ekspres do kawy na kapsułki. Jednorazowe bomby z plastiku, które za jakiś czas trafią do żołądka biednego walenia. Przesyłki adresowane do redakcji – zazwyczaj kartki z życzeniami z papieru lub jakieś inne plastikowe gadżety. Jest tego sporo. Ostatnio duże wrażenie zrobiła na mnie Aviva, która do swojej oferty ubezpieczeniowej zaczęła dodawać maski antysmogowe. Sygnał jest oczywisty. Jest to leczenie skutku, nie przyczyny, ale zwraca uwagę na sprawy, które stały się najważniejszym tematem. Niestety, maski są z plastiku.

Smartfony też nie są najbardziej ekologicznymi urządzeniami – ekstensywne wydobycie rzadkich pierwiastków koniecznych do budowy urządzeń elektronicznych niszczy lasy równikowe. Zatem pomyśl zanim wymienisz sobie telefon na nowszy model, tylko dlatego, że chcesz mieć nowszy.

Uderzamy medialnie w tych biednych górników, ale ich też trzeba zrozumieć. To środowisko po prostu boi się, że nie będzie miało pracy – mają kredyty, dzieci na studiach, czy inne obowiązki rodzinne. Kryzys przerabiali w latach 90-tych i zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić. Co z tego, że będą żyli w czystych miastach, skoro będą głodni? Państwo od lat źle się z nimi komunikuje i działa trochę jak Rumpelstiltskin – skrzat chochlik, który spełnia życzenia, ale nie tak, jak tego oczekiwała osoba, która go prosiła o pomoc. Zwykle skutek jest odwrotny do tego, który miał nastąpić.

Energooszczędne aplikacje, koniec plastikowych kart, więcej pracy zdalnej

Co może zrobić sektor fintech, by pomóc ratować klimat? Myślę, że jest całkiem sporo działań, które można zacząć realizować już teraz, np.:

  • rezygnacja z plastikowych kart (zabawne jest to, że konto bez karty jest droższe niż kartą, w wielu bankach wciąż nie ma opcji na wirtualną kartę, chociaż jest u nich wdrożony Apple Pay i Google Pay),
  • kodowanie maksymalnie energooszczędnych aplikacji,
  • rezygnacja z papierowego obrotu dokumentów,
  • więcej pracy zdalnej dla pracowników, zakupy lepszego sprzętu, który nie psuje się po roku i można na nim efektywniej pracować,
  • płacenie podatków tam gdzie się osiąga dochód po to, by państwa miały kasę na działania proekologiczne,
  • lepsze oferty kredytów hipotecznych zaciąganych na ekologiczne mieszkania i domy,
  • prezesi i członkowie zarządów firm technologicznych i fintechów powinni rozważyć, czy codzienny przyjazd dwutonowym SUV-em do biura jest absolutnie konieczny.

Biznes może wpływać na ustawodawcę. Skandalem jest to, że podejmowanie jakichkolwiek decyzji trwa u nas w nieskończoność, jak chociażby przykład z wprowadzeniem durnego e-paragonu, z którym państwo ociąga się od lat, zakazem wjazdu diesli do centrów miast, ulgami/benefitami dla osób, które poruszają się ekologicznymi pojazdami, wsparciem carsharingu lub innych działań collaboration/sharing economy. Za powolny przejazd taksówkarzy przez centrum stolicy w godzinach szczytu powinny wziąć się organizacje ekologiczne. Ku refleksji.

Można zrobić wiele. Trzeba zacząć od siebie.

Na zdjęciu Katowice, gdy nie ma smogu.