Uber sprzeda 180 mln akcji o wartości 44-50 dolarów każda. Jeśli spółka osiągnie zamierzony cel, to jej giełdowa wycena w chwili debiutu powinna przekroczyć 90 mld dolarów. Będzie to pierwsze tak duże IPO od 2014 roku – wtedy na nowojorską giełdę wszedł chiński holding Alibaba Group, który zebrał 25 mld dolarów od inwestorów.

To już dzisiaj. Uber wchodzi na giełdę

Uber zaprezentował swój prospekt emisyjny już na początku kwietnia. W szykowaniu oferty i debiutu pomagają Uberowi między innymi Goldman Sachs, Morgan Stanley, Citigroup, Bank of America i Barclays. IPO Ubera okrzyknięto już mianem inwestycyjnego wydarzenia roku. Nie wszyscy są jednak pewni sukcesu firmy z San Francisco.

Co może pójść nie tak? Sceptycy obawiają się kiepskiej reputacji Ubera. Prasa wielokrotnie krytykowała firmę, rządy wielu państw ograniczyły jej działanie (w Polsce Lex Uber dopiero powstaje), a akcje typu #DeleteUber sprawiały, że tysiące pasażerów rezygnowało z używania aplikacji. Uber budzi wiele kontrowersji – to nie ulega wątpliwości.

Na potwierdzenie tych słów wystarczy przytoczyć reakcje kierowców na wieść o IPO Ubera. W kilku amerykańskich i europejskich miastach rozpoczęły się protesty. Powód? Niskie zarobki. Kierowcy domagają się wyższej stawki za kilometr i niższej prowizji dla Ubera. Manifestacje odbyły się między innymi w Nowym Jorku, w San Francisco, w Los Angeles, czy w Waszyngtonie.

Z drugiej strony Uber to najwyżej wyceniana prywatna firma na świecie. Co prawda wciąż notuje pokaźne straty, ale chwali się wieloma innowacyjnymi projektami. Spółka rozwija autonomiczne samochody (chociaż ze zmiennym szczęściem), planuje stworzenie podniebnych „taksówek”, a także rozszerza swój biznes o wypożyczanie rowerów elektrycznych i dostawę jedzenia. Na plus trzeba też zapisać poprawę sytuacji finansowej spółki. W 2018 roku Uber zanotował przychody na poziomie 11,3 mld dolarów – to wzrost o ponad 40% w porównaniu do poprzedniego roku.