Mjanma to państwo z populacją przekraczającą 50 mln mieszkańców, w którym coraz więcej obywateli posiada dostęp do Internetu. Z tego powodu wiele firm technologicznych wzięło sobie Birmę na celownik.

To 57 kraj, w którym Uber rozpoczyna swoją działalność, ale może być jednym z najciekawszych. Internet w Mjanmie był praktycznie niedostępny do czasu demokratyzacji kraju w 2011 roku – po wcześniejszym obaleniu wojskowej dyktatury. Dopiero po stopniowych reformach telefony komórkowe i karty SIM stały się dostępne dla zwykłych obywateli – wcześniej były po prostu niesamowicie drogie. Dziś w Mjanmie zarejestrowanych jest ponad 50 mln kart SIM i szacuje się, że ponad 5 mln obywateli korzysta z Facebooka.

Czytaj także: Nie daj się „zrobić w słupa”

Uber ma dosyć problemów prawnych

Wraz z początkiem marca tego roku w Rangunie (największym mieście i dawnej stolicy kraju) pojawił się Grab – serwis ridesharingowy i największy konkurent Ubera w Azji. Gigant z San Francisco nie pozostał mu dłużny i dwa miesiące później dołączył do konkurencyjnej firmy. Kierowcami Grab mogą być tylko osoby z licencją. Wiemy, że w przypadku Ubera zarabiać mógł niemal każdy, jednak w Mjanmie Travis Kalanick postanowił zmienić strategię.

Uber posiada wsparcie lokalnego rządu, ze względu na wprowadzenie wymogów licencyjnych. Wygląda na to, ze firma miała dosyć problemów i niekorzystnych przepisów opracowywanych przez decydentów. Słyszeliśmy o problemach Ubera we Włoszech i w Danii. Obojętne wobec podejrzanej działalności firmy nie pozostawały też rządy Belgii, Francji i Polski.

W Azji sytuacja wyglądała podobnie. Firma działa tam od ponad 4 lat, ale wciąż jest postrzegana jako podmiot operujący na granicy szarej strefy – co oczywiście skutkowało niekorzystnymi regulacjami. Głównym zarzutem był właśnie brak wymogu licencji dla kierowców.

Czytaj także: Apple Watch wykryje arytmię z 97% skutecznością. Uchroni przed zawałem?

Uber na stałe zmienia politykę?

Teraz władze Mjanmy witają Ubera z otwartymi ramionami. Wierzą, że firma przyczyni się do dalszej digitalizacji kraju i nie zabije branży taksówkarskiej.

– Osobiście bardzo cieszę się z wejścia Ubera na nasz rynek. Uważam, że firma pomoże Mjanmie stać się jeszcze bardziej atrakcyjnym krajem, a w dalszej perspektywie może nawet rynkiem numer 1 w Południowo-Wschodniej Azji. Ze względu na zapewnianie bezpiecznych usług dla obywateli i zagranicznych turystów. – powiedział Phyo Min Thein, burmistrz Prowincji Rangun.

Natomiast ambasador USA w Mjanmie – Scot Marciel, dodał że Uber na pewno przyczyni się do zacieśnienia relacji pomiędzy Birmą i USA oraz usprawni komunikację miejską w Rangunie.

Na razie nie wiadomo kiedy – i czy w ogóle – Uber wprowadzi w Mjanmie usługę UberX, która pozawala każdej osobie z samochodem zostać kierowcą Ubera. Taki ruch na pewno ochłodziłby relacje firmy z lokalnym rządem, który wydaje się kluczowy dla skutecznej ekspansji Ubera na tamtejszym rynku. Możliwe też, że Travis Kalanick chce wytestować nowe rozwiązanie i spółka przymierza się do zmiany swojej polityki również na innych rynkach. Czyżby czarny PR zaczął ciążyć ekipie z San Francisco?