Już od początku swojego dowodzenia Uberem nowy prezes głośno mówił o planach wejścia na giełdę. Początkowo podawał ramy czasowe w postaci od 18 do 36 miesięcy. Teraz jednak mamy nieco bardziej precyzyjne informacje.

Czytaj także: Zmiany w aplikacji Ubera. Na minus dla pasażerów?

Uber na giełdzie – dlaczego?

Khosrowshahi mówił dzisiaj, że Uber pozostając firmą prywatną „musi się liczyć ze wszystkimi niedogodnościami, jakie mogłyby ich spotkać po wejściu na giełdę, bez żadnych korzyści”. Innymi słowy zdaniem nowego prezesa Ubera wchodząc na giełdę firma nic nie straci, bo i tak musi się już mierzyć z wieloma przeciwnościami losu.

To zupełnie inne podejście od tego, które prezentował Travis Kalanick. Założyciel Ubera chciał żeby firma pozostała w rękach prywatnych najdłużej jak to możliwe i nie widział żadnych korzyści z wejścia na giełdę. Dara Khosrowshahi zapowiedział też, że IPO Ubera nie wpłynie na żadne umowy z innymi firmami – wspomniał przede wszystkim o partnerstwie z SoftBankiem.

Dlaczego do tej pory Uber nie wszedł na giełdę? Podczas rządów Travisa Kalanicka firma posiadała wystarczająco dużo pieniędzy od inwestorów prywatnych i nie potrzebowała środków publicznych na dalsze etapy rozwoju. Dodatkowo Uber regularnie notował wysokie straty. W styczniu zeszłego roku serwis The Information opublikował dane na temat wyników finansowych firmy, do których dotarł w tajemniczy sposób.

Według tych informacji Uber stracił ponad 1 miliard USD w pierwszej połowie 2015 roku. W porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej strata ta zwiększyła się o 330 mln USD. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że pomimo gigantycznej wyceny Ubera ten biznes wciąż nie jest zbyt rentowny. Widać jednak, że Dara Khosrowshahi jest dobrej myśli i firma w końcu pojawi się na giełdzie.