Indeks giełdowy Standard & Poor 500 spadł o 3,3%, notując piąty dzień spadków z rzędu. To najdłuższa tego typu seria dla S&P.500 od listopada 2016 roku (wtedy wybrano Donalda Trumpa na prezydenta USA). Spadki dotykają także inwestorów na rynkach azjatyckich (Chiny, Japonia, Hong Kong) – minus 3% w środę rano. O sprawie szeroko pisze New York Times.

Czerwona fala na Wall Street uderzyła także w europejskie giełdy. Polski WIG20 tuż po otwarciu tracił nawet 2%. Biorąc pod uwagę największe spółki notowane na GPW najmocniej spadły notowania Santandera, Polsatu i KGHM-u, bo o ponad 3%. W sumie notowania polskich akcji spadły do najniższego poziomu od lipca.

Akcje Apple spadły o ponad 4%. Co się dzieje?

Przez ostatnie miesiące wydawało się, że nic nie może zaszkodzić inwestorom na Wall Street. Rosnące zyski i kursy akcji gigantów technologicznych doprowadziły główne benchmarki do rekordowych poziomów. Niestety, ale wspomniane spadki zmieniły nastroje wśród amerykańskich inwestorów. Z artykułu NYT wynika, że konflikt pomiędzy Waszyngtonem i Pekinem będzie stwarzał problemy na dłuższą metę, tylko przez chwilę.

Obawy o powstającą inflację, rosnące stopy procentowe i możliwość zaostrzenia polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną przyczyniły się do potężnej fali wyprzedaży akcji w środę 10 października. Ponadto stanowisko prezydenta Trumpa wobec Chin stało się hamulcem dla firm technologicznych, które w dużym stopniu polegają na Państwie Środka, jako na swojej bazie produkcyjnej. Szczególnie mocno dotknięte środowymi spadkami okazały się firmy produkujące podzespoły – na przykład akcje Apple spadły w środę o ponad 4,5%.

W ostatnich dniach oprocentowanie obligacji skarbowych – które stanowią podstawę dla kredytów hipotecznych i innych pożyczek – wzrosło do poziomu sprzed roku, co jest jednym z głównych zmartwień dla inwestorów. Pomimo, że rating S&P spadł względem swoich szczytowych momentów ze stycznia i z września, to wciąż utrzymuje się na poziomie o 23% wyższym niż w czasie zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta 20 stycznia 2017 roku. Poniżej wykres obrazujący S&P 500, prezentowany przez New York Times.

Konflikt z Chinami uderza w giełdę. Czy Amerykanie mają się czego bać?

Rosnące stopy procentowe to broń obosieczna. Odzwierciedlają siłę amerykańskiej gospodarki, gdzie bezrobocie jest najniższe od 49 lat, ale także sprawiają, że ​​kredytobiorcy, którzy chcą kupić dom, samochód, lub inwestują w biznes muszą zapłacić więcej. Rynki lubią rosnące stopy procentowe, ponieważ sygnalizuje to dobrą pozycję lokalnej gospodarki, ale z drugiej strony giełda nie lubi gwałtownych i dużych ruchów.

Donald Trump, chwalący się ostatnim wzrostem cen akcji, wykorzystał środowe spadki, aby skrytykować Rezerwę Federalną. Chodzi o podnoszenie krótkoterminowych stóp procentowych, co zdaniem prezydenta Stanów Zjednoczonych nie jest dobrą praktyką. Trump określił także wspomniane spadki „długo wyczekiwaną korektą”.

Nie da się jednak ukryć, że za spadkami stoi także konflikt pomiędzy USA i Chinami. W środę Departament Skarbu wprowadził nowe zasady, które ułatwiają blokowanie zagranicznych inwestycji w krajowe spółki technologiczne – oficjalnie chodzi o względy bezpieczeństwa narodowego. NYT zauważa jednak, że zmiany w prawie mają przede wszystkim uniemożliwić Chinom dostęp do newralgicznych amerykańskich przedsiębiorstw technologicznych.

Eksperci cytowani przez NYT twierdzą, że na rynku rośnie świadomość, iż nie chodzi tylko o deficyt handlowy. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa i o siłę geopolityczną. Głównym celem rządu USA jest zachęcenie krajowych spółek do przeniesienia swoich łańcuchów dostaw z Chin na inny rynek.

Pomimo środowych spadków ciężko mówić o panice. Wielu obserwatorów spodziewa się, że dobre wyniki za trzeci kwartał będą wystarczające, aby pomóc funduszom zrekompensować ostatnie straty. Wyniki za Q3 2018 mają pojawić się już w najbliższy piątek, kiedy takie sprawozdania przedstawią największe banki USA – JPMorgan Chase, Wells Fargo i Citigroup.