Przypomnijmy, że czarne chmury nad niemieckim fintechem zebrały się w połowie minionego tygodnia. Audytor, firma doradcza EY, nie mogła doliczyć się w bilansie Wirecard 1,9 mld euro. Na początku wydawało się, że pieniądze mogą znajdować się w dwóch największych bankach na Filipinach, ale oba podmioty zgodnie stwierdziły, że nie robiły żadnych interesów z Wirecard. Potwierdził to także bank centralny Filipin.

Problemów Wirecard ciąg dalszy

W poniedziałkowym komunikacie Wirecard przyznał, że zaginione 1,9 mld euro mogło w ogóle nie istnieć. Przedstawiciele fintechu poinformowali także, że spółka mogła paść ofiarą oszustwa na wielką skalę. Dodatkowo z funkcji CEO zrezygnował Markus Braun. Jego miejsce zajmie James Freis.

To nie wszystko. Wirecard unieważnił wszystkie wyniki finansowe podawane od listopada 2019 roku. Firma walczy o przetrwanie i zamierza podjąć takie działania jak redukcja kosztów, restrukturyzacja, czy likwidacja niektórych działów.

W związku z powyższym notowania Wirecard spadają w zastraszającym tempie. Tylko w okresie od czwartku do piątku (18-19.06) akcje fintechu spadły o około 70%. Wcześniej spółka była wyceniana nawet na ponad 20 mld euro. Obecnie jej wartość wynosi zaledwie 4 mld EUR.

Wirecard to jeden z największych fintechów w Europie. Niemiecka spółka zajmuje się między innymi wydawaniem kart płatniczych i przetwarzaniem płatności.