Zwolnienie za porozumieniem stron z zachowaniem okresu wypowiedzenia albo opcja numer 2, czyli redukcja na twardo z wpisem do akt, że pracownik nie zrealizował celu. Do tego 30 minut na decyzję. Emiliano Mellino z Wired, który bacznie przygląda się poczynaniom Revoluta, szczególnie w kwestiach pracowniczych, opisał historię pracownicy działu klienta w krakowskim oddziale Revoluta. Z doniesień serwisu wynika, że w podobnej sytuacji znaleźć miało się jeszcze 50 innych osób z Portugalii i Polski. Praktyka budzi kontrowersje. Niemniej, w Polsce co do zasady pracodawcy, szykując się do zwolnień, zwykle dają pracownikom „dwie opcje”.

Nie jest to chlubna tradycja, ale w Polsce trudno określić ją mianem odstępstwa od normy… Sądy w Polsce wielokrotnie rozstrzygały temat tzw. „szantażu pracodawcy”. Tego typu sprawy są trudne. Jeśli w firmie dopełniono procedur, w tym ewaluacji wyników, to pracodawca raczej jest na wygranej pozycji. Pracownicy mają tego świadomość i zwykle odpuszczają – większość wychodzi z założenia, że lepiej poszukać innej pracy. Uczciwie trzeba napisać, że czasem – jest to dla pracownika korzystne, bo – należy o tym pamiętać – nie każde zwolnienie jest zawsze z winy pracodawcy.

Jednorożce też muszą zwalniać

Nie zmienia to faktu, że w okresie pandemii, czyli w czasie gdy wszelkie możliwe targety stały się praktycznie niemożliwe do realizacji, a społeczeństwo funkcjonuje w stanie niepewności i stresu – warto przemyśleć czy utarte schematy są tymi, które należy teraz stosować. W innej sytuacji są firmy, które zostały bez pieniędzy i po prostu muszą zwalniać ludzi, bo nie mają na pensje, a w innej podmioty o globalnym zasięgu z ogromnym wsparciem inwestorów. Pracownicy z jednej strony słyszą, że fintech jest wyceniany na miliardy dolarów, a z drugiej dowiadują się o zwolnieniach. Dla wielu ludzi to niezrozumiałe. Dlatego przypominamy, że wysoka wycena nie oznacza, że firma ma tyle środków na swoim koncie firmowym.

To czy zwolnienia są słuszne czy nie, ma tutaj drugorzędne znaczenie – sprawdzian z wrażliwości oblewają te firmy, których pracownicy idą do mediów ze swoimi historiami. Revolut obrywa w mediach, bo jest jednym z najbardziej znanych fintechów na świecie – ale to wcale nie oznacza, że jest jedynym, który mógłby zasłużyć na niepochlebny artykuł. Warto tutaj przypomnieć przykład Brex, który parę dni po domknięciu rundy inwestycyjnej na 150 mln dolarów, zwolnił ponad 60 osób. Revolut niedawno zgarnął 500 mln USD…

Cięcia wynagrodzeń, ale w zamian za udziały

W czasie pandemii Revolut starał się działać normalnie – również w zakresie rekrutacji. Firma zatrudniała pracowników, ale też zwalniała – głównie w oparciu o wyniki. Niektórym osobom nie przedłużono umów po okresie próbnym. Z artykułu Wired wynika, że firma chcąc uniknąć zwolnień starała się namówić pracowników na dobrowolne obniżki wynagrodzeń w zamian za udziały w firmie. Część pracowników miała znaleźć się pod nazbyt dużą presją.

Wg Słownika Języka Polskiego PWN presja to „oddziaływanie na kogoś mające go skłonić lub zmusić do czegoś”. Pracownicy i pracodawcy różnie rozumieją tę definicję. Każdy inaczej to odczuwa. Dla jednych presją jest mejl od szefa w godzinach wieczornych, a dla innych surowsze spojrzenie, itp. Revolut bez wątpienia ma problem, bo w tak dyskusyjnych sprawach i w tak trudnych okolicznościach, sprawa trafiła na bardzo podatny grunt.

Ale… program Salary Sacrifice Scheme (SSS) to jednak rzecz, której pracownikom Revoluta wielu innych mogłoby pozazdrościć. Jego celem są oczywiście oszczędności, które pozwolą uchronić miejsca pracy, a sprowadza się on do tego, że pracownik w zamian za każdy 1 USD obniżki, otrzymuje udziały w Revolut o wartości 2 USD. Z programu skorzystało 60% pracowników – Revolut podkreśla, że jest on dobrowolny.

Udziały nie przynoszą korzyści w formie dywidendy, bo firma nie osiąga zysku (nie jest też notowana na giełdzie), ale udziały można zmonetyzować przy okazji kolejnej rundy fnansowania. Obniżka w zamian za udziały jest lepsza niż po prostu obniżka.

Revolut odpowiedział na zarzuty opisane w Wired i przedstawił swoje stanowisko:

Podobnie jak wiele firm, doświadczyliśmy w tym roku spadku aktywności klientów i przychodów, co skłoniło nas do ograniczenia kosztów operacyjnych i przystosowania biznesu do nowej sytuacji. Zredukowaliśmy koszty oraz zakres outsourcingu, po to by chronić miejsca pracy i naszych pracowników. Udostępniliśmy także nasz program zamiany wybranej części wynagrodzenia na udziały w firmie wszystkim pracownikom (przystąpiło do niego 60% pracowników, otrzymując opcje na udziały w zamian za gotówkę w relacji 2:1). Mimo szeregu podjętych działań, nie udało się nam uratować wszystkich miejsc pracy. W 11 biurach na świecie zwolniliśmy w sumie 62 osoby, co stanowiło mniej niż 3% pracowników. W każdym przypadku, dochowaliśmy wszelkich reguł, ducha i litery prawa pracy obowiązujących na lokalnym rynku. 

Revolut wspiera tworzenie wartościowej kultury i zespołu, który jest zmotywowany by dawać naszym klientom najlepszej jakości produkt i obsługę. Nasz system poprawy wyników zapewnia pracownikom treningi i opiekę. W przypadku, gdy pracownicy nie rozwijają umiejętności, które pozwalają sprostać pełnionej roli, firma wypowiada im umowę mając na uwadze aby było to jak najmniej stresujące i by rozstać się w zgodzie” – biuro prasowe Revolut.

Ze względu na pandemię COVID-19 redukcje zatrudnienia na przełomie kwietnia i maja objęły 62 osoby, czyli ok. 2,5% zatrudnienia (Revolut zatrudnia ok. 2,5 tys. osób, fintech posiada centrum operacyjne w Krakowie z 800 pracownikami).

/LP

Z przeprowadzonego przez Fintek.pl badania wynika, że 45% fintechów musiało zmierzyć się ze zwolnieniami lub obniżkami wynagrodzeń. Pełen raport wkrótce.