RODO panika w Polsce doprowadziła do zmniejszenia wygody przeglądania Internetu. To fakt – na każdym kroku potrzebna zgoda, by przeczytać artykuł np. o zmianach w programie „Jaka to melodia”. Absurdów jest sporo i część przebiła się do mediów w przejaskrawionej formie np. niemożliwość ustalenia czy dziecko znalazło się w szpitalu po wypadku. Pomijając skrajne przypadki, uciążliwości pojawiają się także w kwestii rozmów z call center.

Szanuj połączenie z konsultantem

Nie tylko tych niechcianych, ale też tych, które są ważne dla konsumenta. Przykładowo, bez odpowiedniej zgody marketingowej, konsultant w Plusie nie może oddzwonić do klienta nawet po przerwanej przypadkowo rozmowie. Po powtórnym połączeniu z żywym działem obsługi („sztuczna inteligencja” na polskiej infolinii dopiero raczkuje) nie ma możliwości przełączenia do konsultanta, z którym rozmowa została przerwana. Podobno przyczyną są względy techniczne. Wygląda na to, że połączenie z infolinią to gra komputerowa „z jednym życiem” i połączenie trzeba szanować.

Szaleństwo prawników nad Wisłą nie zna granic i zapewne nie jest to ich ostatnie słowo. Czasem mam wrażenie, że w treściach zgód mamy zaburzone proporcje pomiędzy jasnym komunikatem do czego jest ona potrzebna klientowi i firmie, a zbędną ochroną prawniczego autorytetu, którą może wyrazić współczynnik będący ilorazem liczby odniesień do innych aktów prawnych, a liczby słów potrzebnych do zapisania zgody ogółem.

Oczywiście nie można wykluczyć, że cała ta sprawa to pic na wodę fotomontaż i tak naprawdę konstrukcja tej procedury ma za zadanie wymusić na kliencie wyrażenie odpowiedniej zgody marketingowej. Podejrzenie z gatunku teorii spiskowych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby tak było naprawdę. Naturalnie, czasem warto to zrobić, chociażby po to, by otrzymywać informacje o promocjach. Porządne firmy z reguły szanują proste reguły grzecznościowe polegające na wyrażeniu zrozumienia dla stwierdzenia klienta o treści: „przepraszam, nie jestem zainteresowany, ponadto nie mam czasu”.

W Polsce nie jest jeszcze tak źle

Moim zdaniem w Polsce nie jest jeszcze tak źle z nachalnymi telefonami z call center. Zwłaszcza w czasach, gdy zablokowanie numeru to czynność prosta i skuteczna. Ostatnio dzwonił do mnie pewien anglojęzyczny Hindus, który nie mógł zrozumieć, że chce zakończyć rozmowę. Przyznaję, że w końcu rozłączyłem się „na twardo”. Oddzwaniał z uporem maniaka. Gdy w końcu odebrałem, by definitywnie zakończyć nieudaną znajomość, to nie ja jego zrugałem, ale on mnie. Nie miałem szans. Stwierdził, że to bardzo niekulturalne tak się rozłączać, gdy on cały czas dzwoni. Gentlemani telefoniczni znad Tamizy i Gangesu uprzejmość i szacunek mają we krwi.

Powracając do „RODO paniki” i innych absurdów związanych z ochroną danych osobowych, to mam nieodparte wrażenie, że uczciwym firmom i świadomym konsumentom przepisy te głównie utrudniają życie, zwiększają koszty operacyjne i transakcyjne.

Wszystko mogłoby być znacznie prostsze, gdyby od początku historii nowoczesnego przetwarzania danych, po prostu traktowano by klientów z szacunkiem. W sektorze fintech to jest najważniejszy fundament i warunek konieczny do rozwoju firmy. Informacja o niskich cenach usług jest mniej istotna niż potwierdzona opinia, że dana usługa jest po prostu uczciwa i bez haczyków (a nie jakiś tam nielimitowany dostęp do Internetu, który zawsze jest limitowany).

Jeśli zaś chodzi o typowych spamerów i pseudofirmy obdzwaniające kogo popadnie to RODO tu nic nie zmieni. Kary UODO też nie, bo firmy krzak nie można skutecznie ukarać za większe przewinienia, a co dopiero za jakąś tam nielegalną bazę danych z numerami do klientów.