W 2018 roku na Litwie działało około 180 fintechów, które zatrudniały ponad 2,6 tys. pracowników. Bank Litwy podaje, że 70% fintechów prowadzących działalność w kraju posiada siedzibę na Litwie. Nie wiadomo jednak jak wygląda odwrotna sytuacja – ile firm, które otrzymały zezwolenia od Banku Litwy prowadzi faktyczną działalność na terenie kraju? Jedyne dostępnie publiczne dane mówią, że 96% fintechów działających na Litwie postrzega Europę jako swój najważniejszy rynek. Europę, a nie Litwę.

Czy fintechy traktują Litwę serio?

To ważne, ponieważ naszym zdaniem nadzorcy i regulatorzy powinni dążyć do tego, aby firmy działające w danym państwie posiadały licencje od lokalnego nadzoru. Nie chcemy zostać posądzeni o gospodarczy nacjonalizm, ale w naszej ocenie spójna polityka licencyjna sprzyja bezpieczeństwu i transparentności rynku. Niektórzy krytykują Bank Litwy za to, że „rozdaje licencje na prawo i lewo”, a znaczna część firm w ogóle nie zamierza prowadzić działalności w kraju ze stolicą w Wilnie.

Fintechy mają traktować Litwę jako bazę wypadową dla podboju bardziej atrakcyjnych rynków Unii Europejskiej. Dzięki tak zwanym zasadom paszportowania, uzyskanie licencji w jednym kraju UE pozwala na świadczenie usług na terenie całej Wspólnoty. Skoro na Litwie czas oczekiwania na licencję jest znacznie krótszy niż w innych państwach, to nic dziwnego, że fintechy wybierają właśnie ten kierunek. Jednakże gros takich podmiotów nie zamierza w ogóle świadczyć usług u naszych sąsiadów. Jako potencjalne przykłady można wskazać brytyjskie spółki, które w związku ze zbliżającym się Brexitem szukają dla siebie nowego przyczółku na Starym Kontynencie.

Bank Litwy oficjalnie przyznaje, że zdaje sobie z tego sprawę i nie chce przyjmować do swojej piaskownicy regulacyjnej fintechów, które nie są zainteresowane prowadzeniem działalności na Litwie. Regulator wykorzystuje publiczne zasoby rynku litewskiego, dlatego innowacyjność nie jest jedynym kryterium przyjęcia do sandboxa. Niemniej wiele fintechów, które otrzymały licencje na Litwie nie przechodziła przez tamtejszą piaskownicę.

Bank Litwy i polityka względem fintechów

Litwa to kraj z populacją liczącą około 3 mln obywateli. Chociażby z tego powodu rynek ten nie jest szczególnie atrakcyjny. Czas oczekiwania na licencję instytucji pieniądza elektronicznego to jednak zaledwie 3 miesiące – w porównaniu do minimum 6 miesięcy w innych krajach Unii Europejskiej. Zgodnie z danymi z początku 2019 roku licencje na Litwie otrzymało 110 fintechów. Dominują wśród nich instytucje pieniądza elektronicznego (50), instytucje płatnicze (47), platformy crowdfundingowe i P2P (14) i wyspecjalizowane banki (3).

W trakcie rozpatrywania jest około 60 kolejnych aplikacji. Większość z nich to wnioski o licencje instytucji pieniądza elektronicznego (39), instytucji płatniczych (13), platform crowdfundingowych (3) i wyspecjalizowanych banków (4). Bank Litwy spodziewa się, że w 2019 roku otrzyma około 100 wniosków o licencję od fintechów.

Może to oznaczać, że wraz z początkiem 2020 roku zezwolenie od Banku Litwy będzie posiadać prawie 300 fintechów – dla porównania w 2017 roku było ich zaledwie 117. Tak dynamiczny przyrost może budzić pewne obawy i skojarzenia – między innymi z kryzysem sprzed ponad 10 lat w Islandii.

Czy Litwa będzie drugą Islandią?

Pisząc o Litwie wielu osobom przychodzi na myśl historia upadku islandzkiego funduszu Icesave, któremu zaufało ponad 300 tys. Brytyjczyków. Fundusz oferował wyjątkowo atrakcyjną stopę zwrotu, jednak po jego likwidacji użytkownicy stracili depozyty o łącznej wartości 4 mld funtów. Islandzki system ochrony depozytów nie wytrzymał. Prasa z Wielkiej Brytanii widzi tu pewne analogie względem obecnej sytuacji Litwy i tego, jak chętnie przyznaje ona licencje nowym podmiotom.

Bank Litwy odpiera jednak te zarzuty. Zdaniem Mariusa Jurgilasa, członka zarządu Banku Litwy, od 2009 roku zaszło wiele zmian na europejskim rynku finansowym. To właśnie ze względów bezpieczeństwa funkcjonują obecnie dodatkowe bufory kapitałowe i jednolity nadzór finansowy Unii Europejskiej. Co więcej żaden ze świeżo upieczonych, wyspecjalizowanych litewskich banków nie rozpoczął jeszcze działalności. Litewski regulator zapewnia, że wraz ze wzrostem ryzyka podejmie stosowne kroki zabezpieczające rynek. Marius Jurgilas zaznacza, że w rękach nadzoru jest bardzo dużo możliwości, aby zawczasu zapobiec takiemu scenariuszowi. Ale czy napewno? Jednemu z licencjonowanych podmiotów, który nigdy nie rozpoczął działalności operacyjnej, Bank Litwy odebrał licencję dopiero po prawie roku. Trudno określić to mianem natychmiastowej reakcji nadzoru.

Nadmierna krytyka Banku Litwy nie jest wskazana, gdyż Litwini po prostu realizują politykę taką, na jaką pozwalają im okoliczności prawne i ekonomiczne. Wykorzystują swój moment. Tamtejszy bank centralny podejmuje konkretne działania, aby stymulować wzrost sektora FinTech na własnym rynku. Czy to źle? „To zależy” – to chyba jedyna możliwa odpowiedź.

Ograniczenie biurokracji i skrócenie czasu oczekiwania na licencje nie musi oznaczać niedopilnowania zasad bezpieczeństwa. Z organizacji litewskiego nadzoru korzystają także polskie fintechy, które zgłaszają się do litewskiej piaskownicy regulacyjnej skupionej na technologii blockchain. Więcej ciekawostek oraz wartościowych informacji o litewskim rynku FinTech i polityce Banku Litwy można przeczytać w rozmowie z Mariusem Jurgilasem, członkiem zarządu Banku Litwy, z którym mieliśmy okazję spotkać się kilka tygodni temu.

/Rafał Tomaszewski