Ten ciekawy przypadek przedstawia serwis Finextra. Pomimo tego, że płatności urządzeniami ubieralnymi stają się coraz popularniejsze, to nie w każdym kraju można się cieszyć z takich rozwiązań. Poza tym po co wydawać pieniądze na drogiego smartwatcha, skoro wystarczy wyjąć chip RFID z karty debetowej i umieścić go w pierścionku domowej roboty?

Pierścionek płatniczy domowej roboty

Pierścionek płatniczy

Źródło: Instructables.com

Jeden z użytkowników opublikował ciekawy poradnik na stronie Instructables – o tym jak zrobić własne świecidełko z funkcją płatniczą. Potrzebujemy jedynie drugiej karty płatniczej, lutownicy, żywicy, drukarki 3D (które wcale nie są takie drogie) i trochę cierpliwości.

Cały proces wygląda na dość skomplikowany. W dużym uproszczeniu – na początek prosimy bank o wydanie nowej karty, po czym rozpuszczamy nowy plastik w acetonie i wyjmujemy chip RFID. Następnie montujemy nową „antenę” (drut magnetyczny) na wydrukowanej formie pierścienia w drukarce 3D. Tam też przyklejamy chip, po czym formujemy swój pierścionek.

Ok, już na początku pojawia się kilka pytań. Czy w dzisiejszych czasach to w ogóle ma sens, skoro możemy płacić przy użyciu Apple Pay lub Google Pay? Nie lepiej poprosić bank o wydanie minikarty lub naklejki płatniczej i przyczepić ją sobie na przykład do kluczy? Cóż, poradnik jest skierowany do mieszkańców USA, a większość tamtejszych banków niestety nie wydaje minikart. Poza tym dobrze wykonany pierścionek płatniczy to wygodniejsze rozwiązanie niż płacenie pękiem kluczy.

Po co komu Apple Pay?

Oczywiście można dokonywać transakcji przy użyciu Apple Pay, ale nie zawsze chcemy wyjmować smartfona z kieszeni, a czasem nie mamy go nawet przy sobie. W takiej sytuacji przydają się urządzenia ubieralne – takie jak smartwatche, opaski płatnicze, czy pierścionki. Niestety, nie są one dostępne na wszystkich rynkach, a dodatkowo mogą być sporym ciosem dla naszego portfela.

Przykładowo Apple Watch, który umożliwia płatności Apple Pay to wydatek rzędu 500 dolarów, czyli około 2 tys. złotych. Nieco tańsze będą zegarki Garmina, czy Fitbita, ale wciąż trzeba liczyć się z wydaniem około 200 dolarów. Na rynku są dostępne także bardziej niszowe produkty – takie jak brytyjskie McLear Ring, czyli właśnie pierścionki płatnicze. Taki gadżet kosztuje około 130 funtów i niestety jest dostępny tylko dla mieszkańców Zjednoczonego Królestwa.

W takiej sytuacji bardziej oszczędni Europejczycy mogą zgłosić się do swojego banku po minikartę lub po naklejkę płatniczą. Amerykanie muszą być jednak bardziej kreatywni, ale z tego pomysłu mogą przecież skorzystać także mieszkańcy innych zakątków świata, którzy chcieliby płacić z wykorzystaniem urządzeń typu wearables. Projekt „chałupniczego” pierścionka płatniczego spotkał się z bardzo pozytywnymi reakcjami innych użytkowników forum. Przyznajemy, że pomysł jest bardzo ciekawy. Co więcej pokazuje jak bardzo użytkownicy domagają się FinTechu.

/Rafał Tomaszewski