Za 6 miesięcy będziemy mieli 2020 rok, a ludzie wciąż płacą gotówką za gumę do żucia. O ile zrozumiałe jest to, że korzystają z niej osoby starsze i dzieci, o tyle zachodzimy w głowę dlaczego gotówką za drobne zakupy płacą millenialsi? Co jest z Wami nie tak?

Ok, przyznajemy – trochę puściły nam nerwy. Ciężko jednak zrozumieć, dlaczego niektórzy młodzi ludzie nie chcą płacić telefonem albo kartą płatniczą, skoro nic ich to nie kosztuje. Po obniżeniu opłat interchange bezgotówkowo i mobilnie można zapłacić nawet za jedną kajzerkę. Jak przekonać ludzi, aby dokonywali drobnych płatności za pomocą karty lub telefonu?

Dzisiaj liczy się czas i bezpieczeństwo

Po pierwsze trzeba pokazać im, że tak jest szybciej. Zapłacenie telefonem zajmuje 4 sekundy – od wyjęcia smartfona z kieszeni, do zakończenia transakcji. Znalezienie portfela i wyjęcie karty zajmie nieco więcej czasu, ale i tak będziemy do przodu w porównaniu do osób płacących gotówką. Poza znalezieniem pieniędzy w odpowiedniej przegródce portmonetki tudzież portfela, trzeba jeszcze wyliczyć odpowiednią kwotę, albo poczekać na wydanie reszty.

Skoro wiemy już, że płatności bezgotówkowe są szybsze, to co jesbzcze powstrzymuje nas przed płaceniem w ten sposób? Może boimy się, że płatności smartfonem są niebezpieczne? Obalamy mity – płatności bezgotówkowe są bezpieczniejsze niż płacenie gotówką. Jeśli ukradną Ci telefon, to ukradną tylko urządzenie, a nie dane w nim zawarte. To nieprawda, że po przejęciu telefonu złodziej będzie miał dostęp do naszych pieniędzy. Nie będzie miał takiego dostępu, ponieważ nie odblokuje telefonu. No chyba, że nie masz hasła, albo telefon ukradnie ci jakiś haker.

Z resztą, prawda jest taka, że szybciej zorientujesz się, że ukradli ci telefon niż portfel, bo ze smartfonów korzystamy w zasadzie non stop. Jeśli zatem go nie widzisz lub czujesz, że go zgubiłeś, to powinieneś niezwłocznie dezaktywować aplikacje mobilną banku (tak, jest taka funkcja w bankowości elektronicznej) i pozmieniać hasła.

Druga sprawa, że telefonów już się tak nie kradnie jak kiedyś – statystyka policyjna pokazuje, że w 2018 roku skradziono tylko 14 tys. smartfonów. To mało biorąc pod uwagę lata ubiegłe – w 2005 roku było 60 tys. kradzieży. Zatem raczej telefony są gubione, a skoro tak – to prawdopodobieństwo, że przypadkowy znalazca jest też wyspecjalizowanym łamaczem haseł, maleje. Nie zmienia to faktu, że każdy powinien mieć ustawione hasło do odblokowania.

Złodzieje ze skanerami to mit

„No dobrze, ale co w sytuacji, gdy sprytny oszust przechadza się po mieście ze skanerem i ściąga pieniądze z karty?” – zapytają malkontenci. Zwykle to podkoloryzowane historie mówiące o tym, że ktoś chodził po mieście z terminalem płatniczym i ściągał od współpasażerów w autobusie po 5 zł. A na rachunek w jakim banku ściągał te środki? Pewnie zarejestrowane na jakieś słupa w innej części świata…

Równie dobrze tradycyjny złodziej może „patrolować miasto” i wyciągać poszkodowanym drobne z kieszeni. Ofiarą kieszonkowca można paść zawsze – niezależnie od rodzaju płatności. Transakcje bezgotówkowe mają jednak przewagę – po kradzieży portfela gotówkę można wydać bardzo szybko, a w przypadku karty złodziej może dokonywać zakupów maksymalnie do 50 złotych – dopóki się nie zorientujemy i nie zablokujemy karty w aplikacji. Poza tym każda transakcja kartą jest rejestrowana.

Ale jeśli naprawdę się boisz, to zaloguj się do swojej bankowości elektronicznej i ustaw sobie limity na płatności kartą.

Żeby była jasność – nikt normalny na chwilę obecną nie jest za całkowitą likwidacją gotówki. Zdajemy sobie sprawę, że płatności bezgotówkowe też mają swoje wady (drobne, ale mają). Zawsze może dojść do awarii, więc warto mieć w zanadrzu trochę banknotów i monet. Rozumiemy też, że gotówką płacimy za duże zakupy – na przykład kupując samochód, czy pokaźny telewizor za kilka tysięcy. Ale takich zakupów nie dokonujemy na co dzień.

Nasze pretensje dotyczą drobnych codziennych płatności w małych sklepach i to w czasie, gdy każda sekunda ma znaczenie. Zrezygnujmy z gotówki, gdy kupujemy batona, napój czy bilet komunikacji miejskiej. Płaćmy smartfonem albo smartwatchem – korzystajmy z takich dobrodziejstw jak Apple Pay, czy Google Pay. Fintech oferuje nam tyle możliwości, że aż szkoda przechodzić koło nich obojętnie.