McDonalds, KFC, czy Burger King regularnie poszukują młodych ludzi do pracy. Jeżeli sami tam nie pracowaliśmy, to na pewno znamy kogoś, kto właśnie w podobnym miejscu rozpoczynał swoją zawodową karierę. Wygląda jednak na to, że praktyka ta pójdzie w niepamięć. Już niedługo fastfoodowe restauracje nie będą potrzebowały uczniów do przewracania kotletów.

Poznajcie robota o imieniu „Flippy”, czyli zmorę młodocianych pracowników. Maszyna została opracowana przez Miso Robotics i jest de facto kuchennym asystentem.

Jak działa Flippy?

Robot działa w oparciu o sztuczną inteligencję i wyposażony jest całą gamę czujników i kamer, które przekazują potrzebne dane o przyrządzanych potrawach. Flippy wie na przykład, że mięso wołowe i drobiowe smaży się w innym tempie i należy je „przewrócić” w odpowiedniej chwili.

Maszyna zbiera dane na podstawie wspomnianych już czujników i kamer, a dodatkowo bazuje na już „wgranej” wiedzy. Flippy potrafi nie tylko przekręcać smażące się mięso, ale umie również wspomóc w smażeniu na głębokim tłuszczu albo krojeniu warzyw.

Robot nie jest w stanie całkowicie zastąpić kucharza, ma być jego asystentem. Patrząc jednak na niezbyt skomplikowaną specyfikę przyrządzania potraw w knajpach z fastfoodami i już wprowadzane zamawianie za pośrednictwem terminali (tak jak na przykład w McDonalds), nietrudno wyobrazić sobie sytuacje, w której McDonalds funkcjonuje niemal bezzałogowo.

Flippy piastuje ważne stanowisko na kuchni, inna maszyna wydaje zamówienia, a sam proces wybierania potrawy i dokonywania płatności odbywa się na dedykowanym, zautomatyzowanym stanowisku. Szefowie fastfoodowej kuchni, bójcie się!

Czy w końcu zastąpią nas roboty?

Zachowując już jednak całkowitą powagę, trzeba spojrzeć na sprawę raczej z innej perspektywy. Automatyzacja jest możliwa tylko w zawodach nie wymagających kreatywności i rozwojowego myślenia. Zlikwidowanie tego typu stanowisk pozwoli na przeniesienie zasobów ludzkich do zajęć bardziej twórczych, na czym ludzkość może jedynie skorzystać.

Poza tym ktoś musi zajmować się produkcją robotów takich jak Flippy i dbać o ich sprawne funkcjonowanie. Opracowywać system, ulepszać, a czasem również naprawiać. Rozwój technologii budzi w ludziach strach od ponad 300 lat – odkąd James Watt udoskonalił projekt atmosferycznego silnika parowego, co pozwoliło na konstrukcję maszyny parowej.

Jakiś czas temu pisaliśmy o postępującej automatyzacji i tym czy w końcu zastąpią nas roboty. W tych rozważaniach można nawet pójść o krok dalej i spojrzeć na wizję świata, gdzie praca będzie przywilejem, a nie obowiązkiem. Społeczeństwo tak dobrze prosperujące, że wszystko można dostać za darmo. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niezwykle utopijnie, jednak nabiera sensu po głębszym zastanowieniu.

Problem bezrobocia nie będzie wtedy istniał, a maszyny nie odbiorą nam miejsc pracy, tylko zwolnią nas z jej obowiązku. Oczywiście, na razie brzmi to jak czysta utopia i populizm. Jeżeli jednak zastanowimy się na tym na spokojnie… To taki scenariusz wcale nie jest niemożliwy do zrealizowania.

Postępującą automatyzację zauważa również Unia Europejska, która bierze się za regulowanie robotów. Wspólnota chyba boi się chyba scenariusza rodem z filmów „Matrix” i „Terminator”, ponieważ postuluje obowiązkowe wyposażenie maszyn w przycisk wyłączający i stworzenie rejestru robotów. W dokumencie UE pojawiło się nawet pojęcie „osoby elektronicznej”.