Ponadto Revolut prawdopodobnie wejdzie na giełdę w USA, ale IPO to raczej kwestia dalszej przyszłości – czytamy w CNN. Revolut twierdzi, że w USA ma już ponad 150 tys. klientów, czyli niewiele – zwłaszcza, że przed oficjalnym startem na listę rezerwacyjną wpisało się „kilkadziesiąt tysięcy Amerykanów”.

Konkluzja jest oczywista – pomimo dużej rozpoznawalności w Europie, to w USA Revolut nie jest znanym brandem. Marketing w USA wymaga sporych nakładów – znacznie większych niż na starym kontynencie.

Mimo skromnej liczby użytkowników w Stanach Zjednoczonych, brytyjski fintech ma ambitne plany – pozyskanie 1 mln amerykańskich klientów w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Do osiągnięcia tego celu, będąc fintechem, którego oferta jest już coraz trudniejsza do odróżnienia od oferty bankowej, a jej niuansowość ma wyłącznie charakter regulacyjny, spółka powinna zainwestować w pozyskanie zaufania, a ten cel osiąga się poprzez… uzyskanie odpowiedniej licencji.

Revolut wystąpi o licencję bankową w USA

Nie wiadomo jednak kiedy to nastąpi, ale to nie jest pierwsze doniesienie o tym, że fintech chce mieć status banku – pierwszy raz taka informacja pojawiła się w przestrzeni publicznej w czerwcu 2018 roku. Spółka miała starać się o odpowiednie zezwolenie w Kalifornii, ale to był czas, gdy fintech miał „tylko” 2 mln klientów, ponadto nie zmieniało to faktu, że od początku start w USA miał być zrealizowany z partnerem bankowym. Na obecną chwilę Revolut na amerykańskiej ziemi działa w kooperacji z nowojorskim Metropolitan Commercial Bank.

Pozyskanie licencji bankowej to długi i kosztowny proces, także w USA. Co prawda, są fintechy, którym udała się ta sztuka np. Varo, ale są też takie, które wybrały inną ścieżkę, czyli zakup małego podmiotu, którego jedyną wartością jest licencja np. Jiko. Revolut, jak wynika z doniesień, nie chce wybierać tej drugiej opcji.

15 mln klientów i 5,5 mld USD wyceny

Revolut to jeden z najciekawszych „challengerów”, który powstał w 2015 roku, a jej założycielem jest Nik Storonsky i Vlad Yatsenko. Fintech ma już ponad 15 mln klientów na całym świecie, z tego ponad 1 mln w Polsce. Revolut posiada licencję bankową na Litwie (szkoda, że nie w Polsce), niedawno też złożył aplikację o licencję w Wielkiej Brytanii.

Spółka wyceniana jest na 5,5 mld USD i oferuje nie tylko kartę do portfela walut, ale możliwość inwestycji na rynkach kapitałowych, szybkie przelewy pomiędzy użytkownikami, inwestycje w kryptowaluty, a od niedawna także – kredyty konsumenckie. Zapowiadane w przyszłości IPO prawdopodobnie podbiłoby wycenę spółki. Biorąc pod uwagę track record innych fintechów, jest bardzo prawdopodobne, że wycena wzrosłaby kilkukrotnie.

Spółka publiczna to też obowiązki informacyjne, więc z punktu widzenia klientów, którzy chcą korzystać z rozwiązań wzbudzających zaufanie, jest to korzystne. Ale najpierw trzeba zainwestować w licencję bankową, bo najwyraźniej w innym wypadku, ciężko będzie przekonać nie tylko klientów, ale też inwestorów. W każdym razie licencja zmityguje ryzyko, którego w przypadku już tak dużych podmiotów jak Revolut, po prostu nie warto ponosić.

Nie zapominajmy też, że w Revoluta zainwestowano już setki milionów dolarów – zapewne część inwestorów chciałaby w niedługim czasie odciąć kupony od swojej inwestycji, a nie ma lepszej drogi do tego niż IPO w USA zakończone wielkim sukcesem.

Wystarczy spojrzeć na to co się stało z kursem Affirm, który od debiutu sprzed miesiąca wzrósł 2,5-krotnie. Dzisiaj ten fintech BNPL, chociaż jest na sporej stracie (ok. 100 mln USD), wyceniany jest na… 30 mld USD. I nie jest to nic zaskakującego, czy też absurdalnego – współczesne rynki kapitałowe lokują kapitał tam, gdzie są klienci i obietnica, że będzie ich jeszcze więcej. Zyski w przypadku młodych firm to współcześnie kwestia inżynieryjna.

This is America

Konkurencja nie śpi, bo amerykański rynek fintech to naprawdę ostra jazda bez trzymanki – Chime, Robinhood, Affirm, Klarna, itp., to przykłady wielkich wygranych, ale na każdy sukces przypada kilkanaście porażek.

Konkurencja o klientów, pracowników, czy inwestorów to chleb powszedni. Do tego dochodzą regulacje prawne – co stan, to obyczaj, więc USA chociaż uważane jest za raj dla fintechów, to bardziej uczciwym będzie stwierdzenie, że to raj dla prawników specjalizujących się w fintechu. Ale mimo tych trudności, kto odniesie sukces w USA, ten wchodzi do ekstraligi, w której czołówce są największe bigtechy świata. No cóż, pozostaje trzymać nam kciuki za Revoluta, którego sukces to w dużej mierze dzieło polskich rąk.

/LP