Jeszcze 30 lat temu u władzy stali komuniści, a panujący ustrój socjalistyczny był „jedynym słusznym ustrojem”. Sklepy świeciły pustkami, nie można było w nich nic dostać, w telewizji były dwa programy, większość marzyła o zwykłym telefonie stacjonarnym. Kto miał możliwość wyjechać za granicę stawał przed problemem wymiany waluty… O Panie, O Pani… „Sztos” to z dzisiejszej perspektywy w zasadzie gospodarczy horror.

Na mocy przepisów z roku 1950 nie tylko handlowanie walutą było w Polsce niedozwolone, ale sam fakt posiadania obcej waluty był przestępstwem. Przepisy te zostały zmienione w 1956 roku, lecz wymiana walut wciąż mogła być dokonana tylko za pośrednictwem oficjalnych procedur państwowych. Oczywiście wiele osób handlowało walutą nielegalnie. Kim byli i skąd brali pieniądze? Byli to tzw. cinkciarze. Wtedy to tylko od nich można było dostać inną walutę niż złotówki. Najwięcej cinkciarzy można było spotkać pod bankami lub Pewexami – miejscami, gdzie za „dolary” kupowało się rzeczy, do których nie było dostępu w zwykłych sklepach. Jeansy, gumy „Donald”, „Coca-Cola” i inne towary eksportowe. Lepszy gatunek, cena z kosmosu. Miesięczna wypłata za parę dobrych spodni. Siła polskiej waluty w tamtym okresie była absurdalnie niska.

– Dolarami handlowałam oczywiście nielegalnie, ale było to moje dodatkowe źródło dochodów. Stało się pod bankiem albo Pewexem i wypatrywało ludzi, którzy chcieliby kupić trochę dolarów. A tych ludzi było dużo. W sklepach nie można było nic dostać, a za dolary mogłeś kupić w Pewexie towar sprowadzany z Zachodu. Czy było to niebezpieczne? Ryzyko istniało zawsze, ale kto wtedy nie kombinował? – mówi Pani Zofia, emerytka. Skąd w ogóle wzięła się nazwa cinkciarz? Od słowa „cińć”, bo właśnie w taki sposób cinkciarze wymawiali słowo „change” – wymiana. „Cińć many” to najczęstszy zwrot, jaki słyszany był pod bankami i Pewexami.

Zalegalizowanie handlu walutami otworzyło wiele drzwi

Wraz z upadkiem systemu komunistycznego zmieniły się przepisy dotyczące wymiany walut. W grudniu 1988 roku została uchwalona ustawa o wolności gospodarczej, która zezwalała każdemu na kupowanie i sprzedawanie walut. 13 marca 1989 roku NBP wydał zarządzenie, które zezwalało na handel walutami. Zaledwie 3 dni później został otworzony pierwszy kantor w Polsce. Powstał w Świecku, a jego właścicielem był Aleksander Gawronik. Pierwszą transakcję dokonał były oficer służb zagranicznych w NRD, który wymienił 100 marek. Od tamtego czasu rynek wymiany walut ewoluował. Z ulicy, po dowolnie ustalanych kursach i bez jakiejkolwiek gwarancji bezpieczeństwa, transakcje przeniosły się do internetu.

Dziś jeśli chcemy wymienić walutę to do wyboru mamy kilka opcji. Możemy wybrać się do zwykłego kantoru stacjonarnego bądź skorzystać z usług kantorów internetowych, które stają się coraz bardziej popularne. Istnieją również kantory bankowe, które umożliwiają błyskawiczną wymianę waluty prosto z konta bankowego, a także społecznościowe platformy wymiany walut (giełdy). Które są najlepsze dla klienta? Wszystko zależy od tego kim jesteś i do jakich celów potrzebna Ci jest waluta.

Wyjazd za granicę

Najczęstszym momentem, gdy wymieniamy walutę jest wyjazd za granicę. Jednak z wywiadu przeprowadzonego wśród podróżujących osób nie zawsze wynikało, że są oni fanami usług kantorów internetowych. Wielu z nich nigdy nie skorzystało z tej opcji. Dlaczego? Jako przyczynę często podawali brak zaufania do tego typu usług, stanowisko te przyjmowały nawet osoby młode – milenialsi (osoby urodzone między 1984 a 1997 rokiem). Woleli poświęcić trochę więcej czasu i udać się do kantoru stacjonarnego.

– Nigdy nie korzystałam z usług kantoru internetowego. Dlaczego? Za granicę nie wyjeżdżam często, są to 2-3 wyjazdy w ciągu roku. Dodatkowo moja niechęć wynika chyba z braku zaufania. Jeśli chodzi o moje finanse to jestem bardzo ostrożna i po prostu wolę jechać do kantoru stacjonarnego, który znajduje się niedaleko mojego domu i wziąć gotówkę do ręki – mówi Gosia z Warszawy, studentka. No tak, ale czy nie zajmuje to po prostu więcej czasu? – Może i korzystanie z usług kantoru internetowego jest szybsze, ale wymaga ode mnie zaangażowania. Trzeba usiąść na spokojnie, pomyśleć, skorzystać z internetu – to nie jest zawsze dobre rozwiązanie, szczególnie w przypadku osób starszych, które w temacie nowinek technologicznych nie zawsze są obcykane. Takie osoby nawet nie pomyślą, żeby bawić się w kantory internetowe – dodaje Gosia.

Osobom, które wyjeżdżają na kilkudniowy wyjazd za granicę, najzwyczajniej nie opłaca się skorzystać z kantoru internetowego. – Kantory naziemne przede wszystkim oferują szerszy wybór walut niż kantory internetowe kiedykolwiek będą mogły – z jednej prostej przyczyny. Nie ma sensu otwierać konta w tajskich bahtach czy brazylijskich realach tylko na jeden wakacyjny lub biznesowy wyjazd – komentuje Aleksander Pawlak, przedstawiciel kantoru Tavex.

Zabrakło gotówki – co teraz?

W porządku, jedziemy na wakacje, zaledwie kilka razy w roku, więc wymiana gotówki stacjonarnie nie jest dla nas wielkim problemem. Wymieniamy potrzebną nam ilość pieniędzy i tyle. Co jednak w przypadku, gdy ich nam zabraknie? Na wyjazdach często okazuje się, że nie zaplanowaliśmy odpowiednio ile pieniędzy będziemy potrzebować bądź po prostu coś nas na miejscu zaskoczyło. Co wtedy? Wypłata z bankomatu poza granicami kraju może się wiązać z naliczeniem prowizji, czasem nawet w wysokości kilkudziesięciu złotych.

– Gdy na wyjeździe zabraknie mi gotówki to korzystam z karty do której podpięte mam konto walutowe. Za granicą po prostu przepinam konta i w razie potrzeby korzystam z tego walutowego. Mój bank oferuje mi opłacalne rozwiązanie, nie pobiera za takie transakcje dużych prowizji, więc jest to dla mnie idealna opcja – komentuje Alicja z Warszawy, studentka. Ciekawym rozwiązaniem z jakiego można skorzystać w takiej sytuacji jest Revolut. Pozwala na założenie użytkownikom przedpłaconego konta bieżącego w zaledwie 60 sekund. Aplikacja umożliwia przechowywanie i wymianę 25 walut po międzybankowych kursach (czyli najbardziej atrakcyjnych), wysyłanie lokalnych i zagranicznych przelewów i płatności za granicą bez dodatkowych opłat.

– Lubię nowinki technologiczne i zawsze jak słyszę o kolejnym rozwiązaniu to staram się z niego skorzystać. Podczas ostatniego wyjazdu za granicę stwierdziłem, że część pieniędzy owszem, wymienię w kantorze stacjonarnym, ale będę też korzystać z Revoluta. Nie zawiodłem się. Rozwiązanie jest proste i szybkie, nie musiałem się martwić, że nagle zabraknie mi środków. Jeśli znów będę wyjeżdżał poza granice kraju, na pewno z niego ponownie skorzystam – mówi Maciej z Warszawy, finansista.

Czy kantory stacjonarne zawsze są dobrym rozwiązaniem?

Według danych NBP na koniec czerwca 2016 roku w Polsce działało 4999 kantorów stacjonarnych. Większość z nich zlokalizowanych jest w dużych miastach, a część mieści się przy przejściach granicznych. Dotarcie do kantoru stacjonarnego wiąże się z utratą czasu i pieniędzy. Minusem jest również ograniczona dostępność czasowa, ponieważ godziny pracy kantorów stacjonarnych zbliżone są do godzin pracy oddziałów bankowych. Natomiast plusem transakcji wymiany w kantorze stacjonarnym na pewno jest czas całej procedury. Odbywa się ona szybko – klient podaje pracownikowi kantoru pieniądze, ten je przelicza i wydaje odpowiednią walutę. Istnieje jednak ryzyko, że dojdzie do pomyłki co do wielkości wypłaty bądź wymieniona waluta może okazać się fałszywa. Takie przypadki zdarzają się sporadycznie, ale mają miejsce. Mówią o tym statystyki NBP. W 2013 r. przeprowadzono ogółem 1977 kontroli w tym 752 kontrole w zakresie wykonywania obowiązku sprawozdawczego, 1225 kontroli działalności kantorowej. Nieprawidłowości stwierdzono w przypadku 891 kontroli, czyli w 45% wszystkich przeprowadzonych kontroli. W razie nieprawidłowości do kierowników kontrolowanych jednostek kierowano zalecenia pokontrolne.

Komu zaufać, komu nie? Zaufanie to waluta przyszłości, ale twierdzenie, że kanał online jest mniej lub bardziej bezpieczny od offline to porównywanie jabłek do gruszek. Mamy różne kategorie oszustw i przewinień. Inaczej też się rozstrzyga i ocenia ex post. Bezpieczeństwo transakcji to szerokie pojęcie. Dzisiaj zaufanie, że transakcja przejdzie pomyślnie ma wybitnie uniwersalny charakter, jest fundamentem wszystkiego. Każdy poważny biznes zdaje sobie z tego sprawę. Niepoważny szybko znika. Dlatego mówiąc konsumentom, co jest lepsze, a co gorsze, najpierw trzeba zadać im pytanie, czego oczekują? Nie jeden pewnie chciałby kupione online dolary lub euro bezpośrednio drukować w domu… Poczuć zapach dolarów, czy je mieć na koncie. Nie każdy chce się rejestrować, nie każdy chce mieć gotówkę. Życie pisze różne scenariusze i nie ma trwałych postaw. To chyba najbardziej urocze w tym, co się nazywa gospodarką rynkową, gdzie każdy ma wolność wyboru. Kantory internetowe szturmem podbiły rynek, bo istniał popyt na ten rodzaj usługi i technologiczne możliwości ich zaspokojenia.

Z kantorów internetowych może skorzystać każdy

Kantory internetowe pośredniczą w wymianie walut – zajmują się jej skupem i sprzedażą przez internet podobnie jak kantory stacjonarne. Nie różni się to w modelu też specjalnie niczym od tego, na jakich zasadach walut sprzedają banki. Oczywiście nie licząc ceny. Kantor online na swojej stronie internetowej przedstawia kwotowania dla par walutowych, które zmieniają się wielokrotnie w ciągu dnia, zwykle co kilka sekund. Są tak naprawdę dla każdego. Korzystają z nich przedsiębiorcy, kredytobiorcy, emigranci zarobkowi, a nawet turyści.

– Z internetowych kantorów korzystają najczęściej osoby posiadające kredyt w obcej walucie, przedsiębiorcy i profesjonaliści odbywający częste delegacje zagraniczne, oraz osoby dokonujące zakupów na zagranicznych portalach. Coraz liczniejszą grupę stanowią też osoby planujące wyjazdy wakacyjne. Poza osobami indywidualnymi, z internetowej wymiany walut korzystają często małe i średnie przedsiębiorstwa realizując transakcje zagraniczne – mówi Tomasz Pol, dyrektor Departamentu Marketingu Bankowości Detalicznej w Banku Millennium.

Rynek kantorów internetowych w Polsce ma przed sobą wielkie perspektywy, ale też powoli się nasyca. Wielu graczy szuka dodatkowych sposobów by przyciągnąć do siebie klientów. Wchodzą na pola, które wcześniej zajmowały inne instytucje. Przyjmują przelewy zza granicy, pozwalają również te pieniądze za granicę wysyłać. Kluczowa jest w tym przypadku licencja instytucji płatniczej, dzięki której konto w kantorze internetowym można niemalże zamienić w konto walutowe. Niskie stopy procentowe sprawiają, że rachunki te przeważnie nie są oprocentowane, więc wiele osób wybiera to rozwiązanie zamiast rachunku walutowego w banku.

Dlaczego warto korzystać z kantorów internetowych?

– W listopadzie 2009 r. powstał Walutomat.pl. Idea była prosta – twórcy chcieli, aby klienci mogli oszczędzać na przewalutowaniach. Autorzy projektu nie mieli wzorców zagranicznych do naśladowania. Głównym założeniem było, aby użytkownicy bezpośrednio między sobą ustalali kursy kupna i sprzedaży waluty. Nowy serwis był pierwszym na świecie miejscem w wirtualnej przestrzeni, w którym klienci mogli wymieniać walutę. Z kolei w kwietniu 2010 roku wystartował Internetowykantor.pl, pierwszy w Polsce e-kantor. Projekt wymagał pomysłowości i odwagi do zmiany status quo. Kluczowe dla rozwoju było pozyskanie do współpracy banków – dziś system serwisu sprzężony jest z systemami 11 banków, do których klienci mają bezpłatne przelewy. Od początku swojego istnienia spotkał się z ogromnym zainteresowaniem użytkowników. W 2013 r. właściciele serwisów połączyli siły, tworząc Currency One SA. Dziś spółka to silna marka, będąca jednym z liderów  rynku walut w Polsce – komentuje Dawid Gałat, Media and Communications Manager w Currency One SA.

– Największym wyzwaniem podczas uruchamiania tego typu biznesu było zbudowanie zaufania do wymiany walut online – mało znanego dotychczas modelu opartego w 100% o transakcje internetowe. Mimo niskiego kapitału zaufania społecznego, twórcom takiego rozwiązania udało się przekonać osoby prywatne i firmy, że wymiana walut online jest nie tylko korzystna finansowo, ale także bezpieczna. Dziś z serwisów korzysta ponad 500 tys. klientów. Są wśród nich kredytobiorcy, turyści, firmy i osoby pracujące za granicą, którzy korzystając z serwisów firmy Currency One wymieniają wiele miliardów złotych – dodaje Dawid Gałat.

Mimo wielu zalet, jakie oferują kantory internetowe, wciąż ich usługi nie są dla klientów wystarczające. Polska powoli zmienia się w społeczeństwo cyfrowe, jednak potrzeba posiadania gotówki nadal w nas jest. Idealnym rozwiązaniem byłoby prowadzenie kantoru online, jednocześnie oferując ludziom możliwość wypłatę pieniędzy.

Czy kantory internetowe stanowią zagrożenie dla tych stacjonarnych?

Kantory internetowe wypierają z rynku te stacjonarne, ale nie oznacza to, że nie mają żadnej konkurencji. Po pierwsze wciąż jest masa ludzi, którzy wolą korzystać z tradycyjnego rozwiązania. Poza tym rynek jest duży, pojawiają się kolejni gracze, którzy mają wpływ na przyszłość rynku wymiany walut w Polsce – coraz większą popularność zyskują fintechowe startupy oraz banki. Kantory internetowe mają przewagę nad stacjonarnymi odpowiednikami w postaci wygody, kosztów oraz szybkości. Klient nie musi już wychodzić z domu, żeby wymienić walutę. Może zrobić to z poziomu swojego smartfona, co jest ułatwieniem jeśli chodzi o rozliczanie faktur w obcej walucie. Dodatkowo są mniejsze koszty transakcji. Kantory internetowe przyciągają klientów niskimi spreadami – zwykle średni spread w kantorach internetowych oscyluje wokół 3-4 groszy (w zależności od pary walutowej). Jest to trzykrotnie mniej, niż w przypadku kantorów stacjonarnych, gdzie jest to 9-12 groszy. Najmniej atrakcyjne spready mają banki komercyjne. Średni spread dla analizowanych par wynosi 22-37 groszy. Różnica jest ogromna. (Dane pochodzą z badania przeprowadzonego przez Rkantor).

Kredyt we frankach – dobre rozwiązania czy plan na katastrofę?

Z kantorów internetowych korzystają również kredytobiorcy. Do niedawna bardzo popularne było zaciąganie kredytów mieszkaniowych w obcej walucie, dużym wzięciem cieszył się frank szwajcarski (CHF). Według danych Komisji Nadzoru Finansowego na koniec 2015 roku wartość kredytów mieszkaniowych wyniosła ogółem 380 mld złotych, z czego 140 mld zł przypadło na kredyty we frankach. Największe zainteresowanie takimi kredytami przypadło na lata 2005-2008, jednak ze względu na długoterminowość takich kredytów – zwykle 15-40 lat, oraz umocnienia się franka wobec złotego w ostatnich latach, wiele gospodarstw ma kłopoty ze spłatą zobowiązań. W latach 2007-2016 wartość franka wobec złotego prawie się podwoiła, co oznaczało podwyższenie raty kredytowej.

– Do zaciągnięcia kredytu we frankach nakłonili mnie sprzedawcy z dwóch banków, w których starałam się o kredyt. Obiecująca była również wysokość raty – była to dla mnie idealna okazja do wzięcia kredytu. Byłam świadoma, że kurs franka może lekko się zmienić, ale nie brałam pod uwagę tak drastycznych akcji z tak wysokim kursem franka szwajcarskiego – mówi Pani Maryla z Warszawy, pracownik firmy leasingowej.

W ciągu ostatniego roku sytuacja frankowiczów poprawiła się, ponieważ frank potaniał o 13,7% i obecnie kosztuje niewiele ponad 3,5zł. Oznacza to, że frankowicze płacą raty o kilkanaście procent niższe niż przed rokiem, choć nadal wyższe niż w momencie zaciągnięcia kredytu, gdy frank wyceniany był na poziomie około 2,4zł. Kredytobiorcy nie mają wpływu na wysokość raty kredytowej, ponieważ ta zależna jest od kursu CHF. Jedyne na co mają wpływ to koszt wymiany złotego na franka i obniżenie ich, jeśli zdecydują się na wymianę w kantorze internetowym. Jest to możliwe dzięki tzw. ustawie antyspreadowej (pozwala na wymianę walut na poczet raty kredytu w innych niż banki instytucjach). Takie działanie służy zwiększeniu wielkości dochodów gospodarstwa domowego i zmniejsza ryzyko niewypłacalności, a w efekcie utraty mieszkania.

– Po pojawieniu się kłopotów w związku z drastycznym wzrostem kursu brałam pod uwagę nawet sprzedanie posesji, ale jednak wszelkimi siłami staraliśmy się wytrzymać. Przewalutowania w ogóle nie brałam pod uwagę – uważam to rozwiązanie ze niesłuszne. Jeśli już to myślałam o szybszej częściowej spłacie – dodaje Pani Maryla.

Sytuacja prawna

Osoby korzystające z usług kantorów nie tylko internetowych, ale ogólnie, oczekują największego bezpieczeństwa transakcji i zależy im na wyeliminowaniu ryzyka utraty wymienianych środków pieniężnych. Bezpieczeństwo może mieć wymiar prawny, czyli dotyczy regulacji prawnych, które ograniczają lub eliminują ryzyko ubytku środków klienta w razie kłopotów finansowych podmiotu, który wymianę oferuje. Natomiast wymiar operacyjny dotyczy sposobu przeprowadzenia wymiany, tak aby nie wiązał się on z ryzykiem utraty pieniędzy.

Kantory online działają jednak przede wszystkim w oparciu o zasadę swobody gospodarczej. Nie istnieje specjalny akt prawny, który byłby odpowiednikiem prawa bankowego lub dewizowego. Muszą stosować one regulacje, które uwzględniają specyfikę prowadzonego biznesu. Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, w ramach której zgłaszane są transakcje przekraczające 15 tys. euro oraz tzw. transakcje powiązane.

Kantory internetowe, w przeciwieństwie do stacjonarnych nie podlegają nadzorowi NBP. Narodowy Bank Polski wydał oświadczenie w tej sprawie, które mówi, że „Działalność polegająca na świadczeniu usług wymiany walut na odległość, z wykorzystaniem Internetu do zawierania umów, zaś przelewów bankowych do przyjmowania od klientów i dostarczania klientom środków pieniężnych, nie stanowi działalności kantorowej w rozumieniu ustawy z dnia 27 lipca 2002 r. – Prawo dewizowe.” Zatem kantory online nie są nadzorowane tak jak te stacjonarne, co może stanowić problem jeśli chodzi o bezpieczeństwo transakcji walutowych. W trosce o dobro klientów, kantory podejmują kroki by to bezpieczeństwo zwiększyć. Jednym z nich jest uzyskanie statusu krajowej instytucji płatniczej (KIP), dzięki której podlegają ustawie o usługach płatniczych, co wiąże się z uzyskaniem zezwolenia i nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego.

Przyszłość kantorów internetowych w Polsce

Właściciele kantorów internetowych nie mogą zapominać, że konkurencja nie śpi i bez ciągłego rozwoju stracą zainteresowanie wśród użytkowników. Jako część sektora fintech niejako zmuszone są do tego, by wprowadzać ciągłe innowacje.

– Przyszłość nowego typu kantorów w dużej mierze zależeć będzie od ich umiejętności szybkiej adaptacji do rosnących wymagań klientów. Mało prawdopodobne wydaje się konkurowanie ceną (marżą kantoru), która obecnie jest już i tak bardzo niska. Naturalnym trendem wydaje się rozbudowa dodatkowych funkcjonalności ułatwiających życie klientowi np. przekazy bezpośrednie między użytkownikami, automatyzacja zakupów czy transakcyjność bezpośrednio z poziomu portfela walutowego. Dla tej ostatniej opcji nie bez znaczenia będzie wejście w życie dyrektywy PSD2, która ułatwi świadczenie usług płatniczych firmom niebankowym. Ponadto innowacje związane z rozwojem technologii blockchain mogą być przez kantory bardzo szybko implementowane w celu błyskawicznego przekazywania środków w dowolnej kwocie. Przyszłość kantorów online będzie również zależała od poziomu oferowanego bezpieczeństwa – komentuje Tomasz Pol, dyrektor Departamentu Marketingu Bankowości Detalicznej w Banku Millennium.

/Asia Stankiewicz