Będzie ciężko. Nie ma chyba managera w Polsce, który dzisiaj nie drżałby o pensje dla swoich pracowników i najważniejszych kontrahentów. Nawet ci, którzy pozornie są w dobrej kondycji, muszą liczyć się z konsekwencjami pogorszenia koniunktury. Przez ostatni tydzień odbyłem dziesiątki rozmów z przedstawicielami sektora fintech i chociaż zdarzały się przebłyski optymizmu, to absolutnie nikt nie bagatelizował sytuacji. To dobrze. Każdy też potwierdził, że chce by ten koszmar się skończył i mógł wrócić do normalnej pracy. To jeszcze lepiej.

Trudno dzisiaj o rzetelne analizy, bo mamy zbyt wiele zmiennych, które mają ekspozycje na ryzyko – w każdym obszarze. Dlatego ustalmy fakty.

  • mamy „lock down” gospodarki,
  • większość społeczeństwa siedzi w domu, nie wiadomo jak długo to potrwa,
  • epidemia koronawirusa SARS-CoV-2 stanowi ryzyka dla zdrowia i życia ludzi,
  • przerwane zostały łańcuchy dostaw, firmy straciły płynność,
  • niektóre branże są o mały krok od bankructwa, na rynku pojawi się problem bezrobocia przymusowego; wielu konsumentów utraci dochody i nie wiemy, czy poradzą sobie w tej sytuacji,
  • komunikacja zamarła. W sklepach pojawiły się kolejki,
  • mamy olbrzymie wahania kursowe, rynki kapitałowe zanotowały bezprecedensowe spadki,
  • sentymenty i nastroje są złe,
  • plany rządy jednym pomogą, innym zaszkodzą, a jeszcze innym nie zrobią różnicy.

Zacznijmy od tego, że te podmioty, które zyskują na pracy zdalnej (paperless, chatbots), to biznesy młode, przed którymi rysuje się piękna perspektywa, ale tak naprawdę na razie ich waga w koszyku całego sektora jest mała. O tym, że ich usługi są świetne wiemy od lat, ale zawsze żal nam było grosza i podjęcia wyzwania. Teraz z nich korzystamy, bo zmusiły nas do tego okoliczności.

O tym, czy hype się utrzyma – dowiemy się po „lock downie”. Z pewnością będzie im łatwiej niż kiedyś i bardzo dobrze, bo wiele z nich bazuje na pięknej idei i doskonałej technologii, która rzadko kiedy ma okazję być przetestowana w praktyce. Dodatkowo, co chyba warto podkreślić – żyjemy w faktycznych warunkach quasi piaskownicy regulacyjnej dla tychże firm, bo dawne wątpliwości natury prawnej (czasem urojone), dzisiaj zeszły na dalszy plan.

Banktech – fundament fintechu w Polsce

Banki w Polsce to fintechy. Może nie mają elastyczności startup-ów, ale są innowacyjnymi podmiotami, które świadczą usługi finansowe przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Czy ktokolwiek martwi się o banki? Nie? To błąd. Banki to najważniejsze instytucje finansowe, bez których jakakolwiek działalność biznesowa jest po prostu niemożliwa. Im mniej banków, tym mniejsza konkurencja, a to prosta droga do wyższych cen.

Ale czy bankowe fintechy mają się czym martwić. Challenger banki drżą i słusznie, bo ich przetrwanie jeszcze jest zależne od rund inwestycyjnych. Do czasu, gdy nie zbudują skali i rentowności, każde zawirowanie na rynku, a szczególnie takie, które powoduje odpływ depozytów, jest dla nich większym zagrożeniem niż dla „starej szkoły”.

Ale nawet tradycyjne banki mogą mieć problemy. Wakacje kredytowe w wydaniu proponowanym przez niektórych polityków byłyby zabójcze. Mając nadzieję, że nie dojdzie do urealnienia skrajności, nie można zapominać o tym, że banki są motorem napędowym sektora fintech. Możemy spodziewać się, że wiele wdrożeń z zakresu PSD2, na które czekaliśmy, nie pojawią się tak szybko, ale na pewno będą.

Sektor płatniczy – gdyby nie oni, nie byłoby niczego

Płatności to kluczowa branża dla gospodarki. Gdyby nie instytucje płatnicze, organizacje kartowe i agenci rozliczeniowi, to mielibyśmy dzisiaj jeszcze większy problem. Nie wykluczając w tym klasycznego runu na banki. Ogólnopolskie wezwanie do korzystania z bezgotówkowych form płatności miało duże znaczenie dla ochrony stabilności systemu finansowego.

Dzięki akcji Fundacji Polska Bezgotówkowa przedsiębiorcy mogą bezkosztowo skorzystać z oferty terminali płatniczych, a informacja o tym, że płatności gotówkowe są niehigieniczne przedarła się do szerokiego kręgu ludzi i zapewne utrwali się w ich świadomości. Oznacza to, że po epidemii popularność rozwiązań bezgotówkowych nie zmaleje. Nie licząc oczywiście okresu, gdy społeczeństwo będzie pozbywać się zgromadzonej na czas epidemii gotówki.

„Lock down” gospodarczy sprawił, że ludzie chcąc nie chcąc skupili się na zakupach w e-commerce. Naturalnie branża ma swoje problemy. Zerwane łańcuchy dostaw, kłopoty z kurierami i niższe obroty w niektórych segmentach produktów (elektronika, itp.). Jednakże płatności internetowe od dawna są na fali wzrostowej, co widać chociażby po danych raportowanych przez BLIK. Epidemia może dla wszystkich oznaczać przejściowe kłopoty, ale branża wyjdzie obronną ręką. Oczywiście zakładając, że nie będzie problemów z kapitałem od inwestorów.

Lendtech pod presją regulacji

Lendtechy to internetowe instytucje pożyczkowe, które udzielają mikrokredytów na krótsze okresy. Z ich usług korzysta ponad 2 mln Polaków. Kredyty pozabankowe cechuje wyższa cena niż w banku, bo klienci tychże firm zwykle mają niższy scoring (nieregularne dochody, nagłe wydatki) oraz dlatego, że instytucje pożyczkowe mają wyższe koszty dostępu do kapitału. Rynek jest rozwinięty – mamy tradycyjne firmy online; podmioty oferujące karty aż po odroczone płatności, które robią furorę w e-commerce.

Na skutek zmian zaproponowanych przez UOKiK, które radykalnie obniżają limity kosztów pozaodsetkowych, większość firm nie będzie wstanie funkcjonować. Zwiększone poziomy ryzyka, mniejsza podaż i duży popyt na kredyt – skutki decyzji politycznej prawdopodobnie będą katastrofalne dla branży i ekosystemu, który stworzyła. To nie jest dobra wiadomość dla klientów, dla których dostępność do kredytu po prostu zmaleje.

Czy lendtechy przetrwają kryzys? To kwestia modelu biznesowego. Zmiany wprowadzone nagle bez żadnego vacatio legis sprawiają, że odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna. Największe prawdopodobieństwo przetrwania mają odroczone płatności, ale nawet je czeka trudny okres.

Insurtech – firmy będą szukać elastyczności

Polski sektor insurtech nie należy do najbardziej dynamicznych. Sytuacja epidemiczna pokazuje jak ważne są zdalne kanały komunikacji z klientem, zawieranie umów na odległość oraz możliwość zgłaszania szkód online. Być może przyśpieszy to procesy transformacyjne.

Ale insurtech to nie tylko to co widzą konsumenci, czyli np. sprawne aplikacje umożliwiające mobilne zakupy dobrze dopasowanych polis ubezpieczeniowych w najlepszej cenie, ale przede wszystkim działania back officowe, które optymalizują biznes, poprawiają ściągalność składek i redukują fraudy ubezpieczeniowe. Ubezpieczyciele przetrwają nawet bez wypłaty dywidendy, ale jest to bolesne – w gorszej sytuacji są startupy insurtechowe, które mogą mieć problem z pozyskaniem nowych inwestorów.

Polska to ekstremalnie trudny rynek, bo świadomość ubezpieczeniowa jest niska wśród konsumentów. Inaczej sprawa wygląda w firmach. Biorąc pod uwagę ich skomplikowaną sytuację – mogą być one bardziej zainteresowane elastycznymi rozwiązaniami, które dostarczają insurtechy. Naturalnie, o ile te będą wstanie nawiązać współpracę z większymi partnerami, bo samodzielnie nie są zdolne do budowania skali, a o pozyskanie inwestorów w najbliższym czasie będzie graniczyć z cudem.

E-commerce też ma swoje problemy

E-commerce to nie tylko sklepy online, ale cały ekosystem, który w ostatnich latach przeżywał niesamowity wręcz boom. Dzisiaj polski e-commerce wart jest ok. 60 mld zł. Zakupy w Internecie robi już 57% internautów. Z ciekawostek – aż 38% użytkowników Internetu zrobiło zapasy na czas kwarantanny właśnie za pośrednictwem sklepów online.

Branża ma też swoje problemy związane z epidemią – mniejszy obrót przy stałych kosztach może doprowadzić wiele mniej rentownych sklepów do upadłości. Dodajmy, że pracowników fizycznie obsługujących zamówienia trudno jest wysłać na pracę zdalną. Kłopoty mogą się nawarstwiać, zatem epidemię – pomimo pozornych korzyści #zostanwdomu – trudno określić mianem komfortowych warunków do prowadzenia biznesu w sieci. E-handel przetrwa, ale możemy spodziewać się zwiększenia koncentracji rynku.

Kantory internetowe – kluczowy element infrastruktury

Kantory internetowe okazują się być jednym z kluczowych elementów infrastruktury fintech, zwłaszcza dla osób, które obawiają się deprecjacji złotego. Biznes ten w ostatnich latach wdrożył szereg innowacji, w szczególności w zakresie łatwości w dokonywaniu wpłat i obsługi portfela walutowego. Kantory internetowe to jest ta część sektora fintech, z której naprawdę możemy być dumni.

Aplikacje do inwestowania  

Inwestowanie na giełdzie dzisiaj to prawdziwy rollercaster. Jednego dnia euforia zieleni, a drugiego – historyczne spadki, których nie pamiętają najstarsi górale. Dla jednych to okazja do zarobku, a dla innych – przyczyna ciężkich chorób krążenia. Pomijając fakt, że okres dużych fluktuacji to nie najlepszy moment do zabawy z oszczędnościami, to jednak dzięki takim rozwiązaniom jak inwestowanie via Revolut sprawiają, że nawet totalny laik może spróbować swoich sił na giełdzie.

Ale gruszek w popiele nie zasypują też domy maklerskie – coraz bardziej dopracowane aplikacje z lepszym UX i naprawdę celnymi analizami ekspertów to rozwiązania, które mogą przyciągnąć użytkowników. Po krótkim okresie awersji do rynków kapitałowych, wróci popyt na ryzyko. Otwarte pozostaje jedynie pytanie, czy będzie w co inwestować?

Startupy fintech – będą problemy

Wycena startupów fintech niekiedy przybierały astronomiczne rozmiary. Czy ta bańka pęknie? Niestety tak. Oberwie się tym, którzy przez lata nie byli wstanie wypracować ścieżki przychodowości, a ich jedyna działalność polegała na produkcji postów w social mediach i ulepszanie aplikacji pozbawionej realnych użytkowników.

Rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji czy robodoradztwie mogą mieć problemy jako podmioty prawne, ale ich technologia przetrwa. Daleki byłbym też od stwierdzeń, że swoją przygodę biznesową zakończą startupy bookingowe czy te, które świadczą usługi komunikacyjne – ludzie nie będą siedzieć w domach wiecznie.

Na koniec warto wspomnieć o 5G

Praca zdalna pokazuje, że ultraszybkie sieci internetowe są fundamentem rozwoju usług telekomunikacyjnych. Nie da się prowadzić video konferencji, gdy ciągle zrywa połączenie, a jakość rozmów pozostawia wiele do życzenia. Ponadto w czasach epidemii lub innych przeciwności, praca osób w takich sektorach jak wywóz śmieci, usługi kurierskie, transport czy efektywne zarządzanie komunikacją miejską – powinny być zautomatyzowane. Bez 5G nie będzie to możliwe.