Biura Informacji Gospodarczej operują na dużych zasobach danych i wykorzystują najnowocześniejsze technologie IT – są nie tylko częścią sektora fintech, ale równocześnie bez nich bardzo wiele fintechów nie miałoby najmniejszych szans na skuteczne świadczenie swoich usług.

Ale ich reklama opiera się głównie na informowaniu o zadłużeniu…

I podchodzimy do tego całkowicie bezrefleksyjnie. Większości komunikatom prasowym BIG-ów nie można odmówić rzetelności, ale problem polega z ich interpretacją i rozłożeniem akcentów. To one są źródłem wielu nieporozumień i przekłamań. W przypadku wzrostu zadłużenia Polaków w bazach BIG zbyt mocno doszukujemy się przyczyn koniunkturalnych, a tymczasem wyjaśnienie może mieć czysto biznesowy charakter – liczby rosną, bo coraz więcej firm raportuje o swoich dłużnikach.

Nie ma jednej państwowej bazy monitorującej zadłużenie Polaków i dobrze, bo nie jest to prosty biznes i prawdopodobnie zakończyłby się jak większość państwowych przedsięwzięć. Informacje o długach zbierają Biura Informacji Gospodarczej, czyli specjalne prywatne firmy, które są uprawnione do gromadzenia informacji o zaległych zobowiązaniach, ale mają też wiele obowiązków. BIG-i są potrzebne – szczególnie dla podmiotów sektora fintech, które dzięki nim mogą sprawdzić zobowiązania swoich klientów szybko i wygodnie.

Biura Informacji Gospodarczej pełnią funkcję informacyjną dla wierzycieli, a także motywująca dla dłużników. W Polsce przyjęto model działania oparty na konkurencji BIG-ów. Ustawodawca, prawdopodobnie słusznie, zrezygnował z tworzenia jednej wielkiej państwowej bazy, ale to rozwiązanie ma też swoje konsekwencje. Otóż BIG-i konkurują nie tylko ceną, ale także wielkością zasobów (ich bazy pokrywają się tylko częściowo). Często też specjalizują się w danym obszarze np. w jednej jest więcej informacji od telekomów lub niesolidnych przedsiębiorcach, a w innych od firm pożyczkowych i o alimenciarzach.

BIG-i mają swoje interesy

Biura Informacji Gospodarczej muszą działać w formie spółki akcyjnej i posiadać co najmniej 4 mln zł kapitału zakładowego. Skrót BIG zastrzeżony jest tylko dla biur informacji gospodarczych, tak samo jak słowo bank zastrzeżone jest tylko dla banków. Nadzór nad BIG-ami sprawuje minister właściwy do spraw gospodarki, czyli obecnie Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.

Ważne: BIG-i nie gromadzą informacji o wysokości i źródłach dochodów konsumentów zatem za ich pośrednictwem nie sprawdzimy, czy kogoś stać na daną usługę, bo ma odpowiednio wysokie zarobki.

W Polsce mamy raptem kilka BIG-ów, z których najważniejsze to ERIF BIG S.A (Grupa Kapitałowa KRUK S.A), BIG InfoMonitor S.A (Grupa BIK) oraz Krajowy Rejestr Długów S.A (nazwa może mylić, ale to firma prywatna) oraz KBIG, czyli Krajowe Biuro Informacji Gospodarczej S.A (Grupa CRIF). W sumie te cztery firmy w 2017 roku odnotowały łącznie ok. 11 mln zł zysku netto – tak wynika z ogólnie dostępnych sprawozdań finansowych.

Działalność wszystkich tych firm polega na:

  • zbieraniu informacji o dłużnikach, które przekazywane są im przez wierzycieli. Nikt nie chce być wpisany do rejestru dłużników, zatem groźba znalezienia się w rejestrze KRD lub ERIF działa motywująco na dłużnika,
  • sprzedaży raportów o firmach i konsumentach do firm sprawdzających swoich klientów w bazach zewnętrznych przed podpisaniem umowy sprzedaży umowy na Internet, telefon, leasing tudzież pożyczki.
  • inne usługi związane np. z analityką otrzymanych danych w przeciwdziałaniu wyłudzeniom,

Zadłużenie Polaków wg BIG-ów, czy to pełny obraz?

W mediach bardzo często publikowane są informacje o zadłużeniu Polaków. Dane pochodzą z raportów BIG-ów, a że jest ich kilka – to co jakiś czas możemy przeczytać, że z danych KRD lub BIG InfoMonitor zadłużenie Polaków rośnie i przeciętnie wynosi tyle i tyle.

Ważne: Wierzyciel może przekazać do BIG-u informacje o dłużniku będącego konsumentem, gdy łączna kwota jego wymagalnych zobowiązań wobec wierzyciela wynosi co najmniej 200 złotych oraz są one wymagalne od co najmniej 30 dni.

Danych nie można sumować, bo bazy częściowo się pokrywają. Nie można też na tej podstawie stwierdzić, która jest najlepsza, bo każda się różni np. strukturą, technologią, ceną. BIG InfoMonitor jest w tym zestawieniu największe, bo podaje dane wspólnie Biurem Informacji Kredytowej,  które posiada informacje z sektora bankowego i większości firm pożyczkowych.

W „międzyczasie” poszczególne BIG-i publikują raporty o zadłużeniach w podziale na sektory np. KRD wypuścił raport o długach emerytów oraz o długach taksówkarzy, a BIG InfoMonitor o dłużnikach alimentacyjnych oraz zatorach płatniczych.

Biura prasowe BIG-ów należą raczej do tych aktywnych producentów kontentu. W lutym 2019 roku KRD i BIG InfoMonitor wyprodukowały po cztery informacje prasowe zawierające dane o zadłużeniu w różnych grupach społecznych i z różnych źródeł. ERIF jest najmniej aktywny – raczej celuje w publikacje o strukturze bazy danych bez wyciągania rodzynków np. na temat długów sportowców lub artystów.

Czy w bazie KRD są informacje o wszystkich zadłużonych taksówkarzach i emerytach w Polsce? Nie. Czy każdy taksówkarz w Polsce ma dług? Też nie. W komunikatach KRD jest informacja o tym, że chodzi o osoby notowane w ich bazie. Czemu zatem tak często nagłówki w gazetach rozciągają dane na całą zbiorowość? Przykładem może być tytuł: „Taksówkarze toną w długach”, który biorąc powyższe należy uznać za fake newsa. Dlaczego nikt tego nie prostuje?

W istocie przy okazji wyjątkowych dni świątecznych możemy liczyć np. na informacje o tym, jak Polacy zadłużają się z okazji walentynek, itp. Niewykluczone, że w najbliższym czasie – z okazji strajku nauczycieli – opublikowana zostanie analiza o przeciętnym zadłużeniu przedstawicieli tej grupy zawodowej.

O czym informuje nas wzrost zadłużenia w BIG-ach?

Informacje dla mediów tworzone są tak, by stwarzały wrażenie, że mamy pełny obraz sytuacji o zadłużeniu. Nikt nie zwraca uwagi na przypisy. Niestety, po złej interpretacji medialnej otrzymujemy informację nieprawdziwą, bo jak już napisałem – bazy się nie pokrywają i pokazują tylko wycinek długów w gospodarce. Naturalnie są wierzyciele, którzy przesyłają dane o dłużnikach do większej liczby BIG-ów, ale nie wszyscy tak robią. Oczywiście BIG-i nie wymieniają się tymi danymi, bo nie jest to w ich interesie.

Zatem czytając tego rodzaju raporty trzeba mieć świadomość, że mamy do czynienia z patrzeniem na problem przez dziurkę od klucza. Zwykle jest to obraz na tyle wyraźny, by nawet purysta statystyczny mógł wyciągać trafne wnioski o wielkości zobowiązań, ale w innych aspektach może wprowadzać w błąd.

Zadłużenie Polaków? Statystycznie zawsze rośnie!

Prócz samej wielkości danych zwykle podawana jest także informacja o przyroście poziomu zadłużenia, a to skłania wiele osób do wyciągania prostych wniosków na temat dynamiki i trendów. To w tym obszarze najczęściej dochodzi do poważnych błędów, gdyż do baz stale podłączane są nowe firmy (dostawcy danych), a inne np. przestają istnieć.

Jeśli w danym okresie do BIG-ów na skutek udanej kampanii reklamowej podłączy się pięciu dużych dostawców usług masowych, to baza długów może wręcz „wystrzelić w kosmos”. Dlatego, gdy czytamy raport, z którego wynika, że w 2017 roku łączne zadłużenie Polaków wzrosło o 1 mld zł to równie dobrze może oznaczać, że do BIG-u podłączyło się kilka dużych firm, które mają łącznie 10 mln klientów, z których 10% ma zaległość na 1000 zł, które powstały w ostatnich 6 latach. Nie wykluczając przy tym, że część dynamiki wzrostu faktycznie spowodowana jest rosnącym zadłużeniem, ale zwykle BIG-i nie podają informacji o tym, jaka część tego wzrostu spowodowana jest przyłączeniem do bazy nowych dostawców danych.

Warto też pamiętać, że liczba żywych konsumentów nie jest stała – ruchy migracyjne mają wpływ na odczyty. Jeśli w trzy lata do Polski przyjechało 1 mln Ukraińców, to tylko szalony optymista może zakładać, że wszyscy oni są rzetelnymi płatnikami rachunków.

Dane w BIG-ach trudno uznać za wskaźniki koniunktury

BIG-i starają się działać w oparciu o zasadę, że jeśli bierzesz dane, to dobrze by było gdybyś je jeszcze dostarczał o swoich konsumentach. Bywa tak, że firmy tego nie robią (bo to nie jest ich priorytet biznesowy). I to jest właśnie ta niełatwa część tego biznesu.

Rynek wymiany informacji gospodarczej będzie rósł. Cała masa firm nawet nie wie o istnieniu BIG-ów, a zapewne wielu z nich ich potrzebuje. Wraz z upowszechnieniem wiedzy o korzyściach płynących z tych usług naturalnie coraz większa liczba przedsiębiorstw będzie się na nie decydować. W rozwoju pomaga także większa świadomość o konieczności szybkiego reagowania na opóźnienia, walka z zatorami płatniczymi, jak również dostępność technologiczna – narzędzia informatyczne pozwalają na prostą weryfikację klienta, jak również łatwe dostarczenie do BIG-ów danych o nierzetelnym dłużniku. To wszystko sprawia, że zasoby rejestrów dłużników na ten moment raczej na pewno będą tylko rosnąć.

Czy warto robić z tego sensację? A gdy więcej ludzi zaczyna chodzić do kina, bo powstały nowe multipleksy i potaniały bilety, to uprawnia nas do twierdzenia, że polska szkoła filmowa może liczyć na większą liczbę Oskarów? Czy może po prostu oznacza to, że jest więcej kin, więc więcej ludzi do nich chodzi…

Foto: Pixabay.